Postanowiliśmy najpierw iść jak najdalej, aż do jaskini o której słyszeliśmy od innych turystów, a dopiero w drodze powrotnej poszaleć w wodzie, schłodzić ciała. Droga do jaskini trochę trwa, no i oczywiście wymaga skakania po skałach, skałkach. Stopień trudności nie jest duży, ale żałowałam, że wybrałam się w japonkach – czułam każdy kamyczek, a czasami jest też ślisko.
Jaskinia…? Hm…Gdy ją zobaczyliśmy poczuliśmy ogromne rozczarowanie. Opisałabym ją tak: wąska dziura w skale, ot taki otwór.
Miejscowi powiedzieli nam, że gdy przez niego wejdziemy to po 5 minutach drogi dotrzemy do jeziorka. Zabrzmiało dobrze dla Wojtka, ale dla mnie nie na tyle by się przeciskać. Już jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że chyba mam klaustrofobię i nic nie muszę wbrew sobie robić. Wojtek wrócił rozczarowany i z obdartymi plecami, stwierdzając, że nie warto. Czekając na niego widziałam wielu wchodzących i rezygnujących. Wybór należy do każdego. Zdjęcia zrobione przez Wojtka przekonały mnie ostatecznie, że zrobiłam dobrze.
Czas wracać bo czekała nas ta przyjemna część czyli relaks w czyściutkiej wodzie, której temperatura sprawiała, że nie chciało się z niej wychodzić. To było fantastyczne orzeźwienie, a jednocześnie piękne doświadczenie wizualne…płynąc pomiędzy skałami, z widokiem na palmy można było się zachłysnąć, zachwycić…i chcieć więcej.
Powoli pożegnaliśmy się z naszym pierwszym Wadi- pięknie było i apetyty na więcej urosły. Teraz jedziemy do Sur - kolejna zmiana klimatu. Będziemy oglądać żółwie
Sur to piękne nadmorskie miasto. Okazały meczet i jak wszędzie w Omanie wieże, oraz cudowne widoki. W tym mieście bardzo podobała nam się architektura. Domy prywatne jedne z piękniejszych w krajach arabskich. Estetyczne, duże, ciekawe. Tu nie ma tzw „dziadostwa wokół” brudu, nieładu…tu jest zadbanie i elegancko. Naprawdę miło się to ogląda.
Zwróciłam uwagę na naprawdę wielkie i imponujące wille...
Meczet. spotkaliśmy tu przefajnych chłopaków. Ciekawe jest to jak sie widają ze sobą – chwytają się za prawe dłonie, i dotykają nosami.
i widok jak wszędzie ...
Blisko Sur jest kolejne miasto, właściwie miasteczko. Posiada ono interesujący fort i naprawdę ładną plażę. Co ciekawe w sezonie składania przez żółwie jaj, czyli najlepiej od marca, można je tutaj spotkać, bez konieczności jechania do rezerwatu. W Al. Hadd, bo o nim mowa, ponownie kawa…to już rytuał…i wspomniany fort. Ale ten nas zaskoczył. Nie tylko dlatego, że wstęp był darmowy…ale w środku było tyle ciekawych rekwizytów, że w całej w Nizwie nie zebralibyśmy tego. Przepiękny.
Chcieliśmy zamieszkać na plaży…cóż chyba nam nie dane było…Znowu się zakopaliśmy i znowu nam dobrzy Omańczycy pomogli. Podjechał facet, zapytał co jest…wrócił po 10 minutach z liną. Holowanie w wersji 9 Omańczyków i lina okazało się skuteczne. Ja już byłam spokojna. Już się nauczyłam, że tutaj wszystko się załatwi, że nikt mnie w potrzebie nie zostawi. I tak też się stało.
Pojechaliśmy do rezerwatu Żółwi. Ale najpierw rozbicie namiotu. Podjeżdżamy i po lewej widzimy auto z namiotem. OOO to i my się rozbijemy. Sąsiedzi byli Szwajcarami. Przefajni. W grupie raźniej.
Kilka ważnych informacji – choć Sąsiedzi nasi nie mieli biletów – a rezerwuje się je na stronie – www.rasaljinz-turtlereserve.com weszli bez problemu. Bilety kosztują 70 zł od osoby. Płaci się na miejscu, nawet przy rezerwacji internetowej. W ten sposób rezerwując, otrzymuje się tylko potwierdzenie i informacje o której i gdzie należy się stawić. Warto iść na godzinę 21,00. Rano zwykle jest po żółwiach. Sezon trwa od marca…a my choć nie w sezonie i tak mieliśmy szczęście oglądać i te schodzące z plaży i te przypływające. Wrażenia fantastyczne. Najpierw się długo czeka na swoją kolejkę- wszyscy idą w grupach. Potem nocny spacer po plaży. Wreszcie dociera się do miejsc składania jaj. Wojtek jako ten bardziej dociekliwy przyuważył też żółwie wychodzące.
Po rezerwacie chodzi się z przewodnikiem w małych grupkach i nalezy zachować absolutną ciszę, nie wolno świecić latarkami
Kolejny dzień był ostatnim w aucie…chcieliśmy dotrzeć i do oazy, i dziury w ziemi. Zaczynamy wcześnie rano.
Aby dotrzeć do Wadi Shab trzeba najpierw przeprawić się łódką na drugą stronę rzeki, co choć trwa bardzo krótko, stanowi atrakcję samą w sobie. Potem czeka nas 40 minutowy spacer wąwozem, ale utartymi ścieżkami, czasami wymagającymi pokonania skał, głazów różnej wielkości. Uwielbiam po nich skakać i chyba zawsze bezwiednie wybierałam trudniejszą drogę. Tym razem również, wyznając zasadę – robimy zdjęcia od razu, nie czekamy na drogę powrotną – wygraliśmy ze światłem. Pewnie, że szliśmy wtedy dłużej do celu, ale jak było pięknie i przyjemnie. Każda rzecz budziła nasz zachwyt : a to skały, a to wykrzywiona palma, mini wodospad, pionowość ścian wąwozu, nawet pan z osiołkiem…zdjęciom i podziwom nie było końca. W tych miejscach naprawdę jest przepięknie. I już nie o samo pływanie w wodzie chodzi, lecz o samą drogę, o kontakt z ta naturą, która tu sporo zdziałała.
Pozwolili robic zdjecia ? jak ja bylam ,to byl calkowity zakaz fotek ,aby nie przeszkadzac zolwiom
Noc w namiocie super !! czy spaliscie na plazy na terenie rezerwatu ?
spaliśmy obok rezerwatu, nie wydaje mi się by można było spać na tej plaży o tej porze roku. Zdjęcia bez lampy tak - i dlatego jakość jest jaka jest. Żadnego światła. tylko kontrolowane przewodnika
Skoro jesteśmy w trakcie podziwiania formacji skalnych to postanawiamy obejrzeć z bliska coś mnie urzekło na zdjęciach w internecie – zapadlisko krasowe Bimmah. stosunkowo niewielki lej krasowy, ma około 30 metrów głębokości. Bimmah wypełniony jest krystalicznie czystą wodą. Dzięki czemu jest wielką atrakcją turystyczną. Głębokość studni Bimmah wynosi około 20 metrów. Pod wodą znajduje się 500-metrowy tunel, który łączy lej krasowy z morzem, tutaj woda słodka miesza się z wodą morską. Jak smakuje? Jak rozcieńczona woda morska.
Postanowiliśmy najpierw iść jak najdalej, aż do jaskini o której słyszeliśmy od innych turystów, a dopiero w drodze powrotnej poszaleć w wodzie, schłodzić ciała. Droga do jaskini trochę trwa, no i oczywiście wymaga skakania po skałach, skałkach. Stopień trudności nie jest duży, ale żałowałam, że wybrałam się w japonkach – czułam każdy kamyczek, a czasami jest też ślisko.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Jaskinia…? Hm…Gdy ją zobaczyliśmy poczuliśmy ogromne rozczarowanie. Opisałabym ją tak: wąska dziura w skale, ot taki otwór.
Miejscowi powiedzieli nam, że gdy przez niego wejdziemy to po 5 minutach drogi dotrzemy do jeziorka. Zabrzmiało dobrze dla Wojtka, ale dla mnie nie na tyle by się przeciskać. Już jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że chyba mam klaustrofobię i nic nie muszę wbrew sobie robić. Wojtek wrócił rozczarowany i z obdartymi plecami, stwierdzając, że nie warto. Czekając na niego widziałam wielu wchodzących i rezygnujących. Wybór należy do każdego. Zdjęcia zrobione przez Wojtka przekonały mnie ostatecznie, że zrobiłam dobrze.
Jeziorko wewnątrz
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Czas wracać bo czekała nas ta przyjemna część czyli relaks w czyściutkiej wodzie, której temperatura sprawiała, że nie chciało się z niej wychodzić. To było fantastyczne orzeźwienie, a jednocześnie piękne doświadczenie wizualne…płynąc pomiędzy skałami, z widokiem na palmy można było się zachłysnąć, zachwycić…i chcieć więcej.
Powoli pożegnaliśmy się z naszym pierwszym Wadi- pięknie było i apetyty na więcej urosły. Teraz jedziemy do Sur - kolejna zmiana klimatu. Będziemy oglądać żółwie
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Faktycznie cudnie tam. Możliwość pływania w takiej scenerii to też duzy plus miejsca.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Sur to piękne nadmorskie miasto. Okazały meczet i jak wszędzie w Omanie wieże, oraz cudowne widoki. W tym mieście bardzo podobała nam się architektura. Domy prywatne jedne z piękniejszych w krajach arabskich. Estetyczne, duże, ciekawe. Tu nie ma tzw „dziadostwa wokół” brudu, nieładu…tu jest zadbanie i elegancko. Naprawdę miło się to ogląda.
Zwróciłam uwagę na naprawdę wielkie i imponujące wille...
Meczet. spotkaliśmy tu przefajnych chłopaków. Ciekawe jest to jak sie widają ze sobą – chwytają się za prawe dłonie, i dotykają nosami.
i widok jak wszędzie ...
Blisko Sur jest kolejne miasto, właściwie miasteczko. Posiada ono interesujący fort i naprawdę ładną plażę. Co ciekawe w sezonie składania przez żółwie jaj, czyli najlepiej od marca, można je tutaj spotkać, bez konieczności jechania do rezerwatu. W Al. Hadd, bo o nim mowa, ponownie kawa…to już rytuał…i wspomniany fort. Ale ten nas zaskoczył. Nie tylko dlatego, że wstęp był darmowy…ale w środku było tyle ciekawych rekwizytów, że w całej w Nizwie nie zebralibyśmy tego. Przepiękny.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Chcieliśmy zamieszkać na plaży…cóż chyba nam nie dane było…Znowu się zakopaliśmy i znowu nam dobrzy Omańczycy pomogli. Podjechał facet, zapytał co jest…wrócił po 10 minutach z liną. Holowanie w wersji 9 Omańczyków i lina okazało się skuteczne. Ja już byłam spokojna. Już się nauczyłam, że tutaj wszystko się załatwi, że nikt mnie w potrzebie nie zostawi. I tak też się stało.
Pojechaliśmy do rezerwatu Żółwi. Ale najpierw rozbicie namiotu. Podjeżdżamy i po lewej widzimy auto z namiotem. OOO to i my się rozbijemy. Sąsiedzi byli Szwajcarami. Przefajni. W grupie raźniej.
Kilka ważnych informacji – choć Sąsiedzi nasi nie mieli biletów – a rezerwuje się je na stronie – www.rasaljinz-turtlereserve.com weszli bez problemu. Bilety kosztują 70 zł od osoby. Płaci się na miejscu, nawet przy rezerwacji internetowej. W ten sposób rezerwując, otrzymuje się tylko potwierdzenie i informacje o której i gdzie należy się stawić. Warto iść na godzinę 21,00. Rano zwykle jest po żółwiach. Sezon trwa od marca…a my choć nie w sezonie i tak mieliśmy szczęście oglądać i te schodzące z plaży i te przypływające. Wrażenia fantastyczne. Najpierw się długo czeka na swoją kolejkę- wszyscy idą w grupach. Potem nocny spacer po plaży. Wreszcie dociera się do miejsc składania jaj. Wojtek jako ten bardziej dociekliwy przyuważył też żółwie wychodzące.
Po rezerwacie chodzi się z przewodnikiem w małych grupkach i nalezy zachować absolutną ciszę, nie wolno świecić latarkami
Ta noc była jak z bajki
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Pozwolili robic zdjecia ? jak ja bylam ,to byl calkowity zakaz fotek ,aby nie przeszkadzac zolwiom
Noc w namiocie super !! czy spaliscie na plazy na terenie rezerwatu ?
No trip no life
Kolejny dzień był ostatnim w aucie…chcieliśmy dotrzeć i do oazy, i dziury w ziemi. Zaczynamy wcześnie rano.
Aby dotrzeć do Wadi Shab trzeba najpierw przeprawić się łódką na drugą stronę rzeki, co choć trwa bardzo krótko, stanowi atrakcję samą w sobie. Potem czeka nas 40 minutowy spacer wąwozem, ale utartymi ścieżkami, czasami wymagającymi pokonania skał, głazów różnej wielkości. Uwielbiam po nich skakać i chyba zawsze bezwiednie wybierałam trudniejszą drogę. Tym razem również, wyznając zasadę – robimy zdjęcia od razu, nie czekamy na drogę powrotną – wygraliśmy ze światłem. Pewnie, że szliśmy wtedy dłużej do celu, ale jak było pięknie i przyjemnie. Każda rzecz budziła nasz zachwyt : a to skały, a to wykrzywiona palma, mini wodospad, pionowość ścian wąwozu, nawet pan z osiołkiem…zdjęciom i podziwom nie było końca. W tych miejscach naprawdę jest przepięknie. I już nie o samo pływanie w wodzie chodzi, lecz o samą drogę, o kontakt z ta naturą, która tu sporo zdziałała.
czyż nie piękne miejsce?
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
spaliśmy obok rezerwatu, nie wydaje mi się by można było spać na tej plaży o tej porze roku. Zdjęcia bez lampy tak - i dlatego jakość jest jaka jest. Żadnego światła. tylko kontrolowane przewodnika
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Skoro jesteśmy w trakcie podziwiania formacji skalnych to postanawiamy obejrzeć z bliska coś mnie urzekło na zdjęciach w internecie – zapadlisko krasowe Bimmah. stosunkowo niewielki lej krasowy, ma około 30 metrów głębokości. Bimmah wypełniony jest krystalicznie czystą wodą. Dzięki czemu jest wielką atrakcją turystyczną. Głębokość studni Bimmah wynosi około 20 metrów. Pod wodą znajduje się 500-metrowy tunel, który łączy lej krasowy z morzem, tutaj woda słodka miesza się z wodą morską. Jak smakuje? Jak rozcieńczona woda morska.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................