To może ja napiszę jak to Ania sobie nagrabiła i rzucałem w nią oknem
Wszystko miało miejsce w Chorwacji i to dawno temu więc teraz już tylko się z tego śmiejemy jak sobie o tym przypomnimy, wtedy jednak nikomu do śmiechu nie było... Sprawa może się wydawac banalnie prosta - nie wiem czy otwierałem okno, które ciężko się otwierało czy coś innego majstrowałem przy oknie aby go otworzyć... lekko szaprnąłem, uniosłem "delikatnie" i .... ja wryty i w szoku - a okno całe i to dosyć duże leeeeci.
Obok mnie Rocky na ziemi był i chwała bogu, że jest szybki jak petarda i zrobił "pisk opon" / wziął nogi za pas... bo by już go nie było Efekt był taki, że całe okno wypadło z zawiasów i spadło 5 cm obok Ani stopy (jeszcze dodatkowo noga by była pewnie złamana). Nie wiem jakim cudem to okno wypadło, nie wiem też jakim cudem się nie rozbiło bo pierdyknęło z dużej wysokości, a ciężkie cholerstwo było bardzo.
Później każdy przez chwilę włącznie z biednym psiakiem był w szoku... no ale tak to jest jak sobie żonka nagrabi Do końca wczasów już nie dotykałem tego okna
Jak by to powiedział Ferdek Kipski "cuda się zdarzają, które się największym fizjonomom nie śniły" (czy jakoś tak)
To ja Wam napiszę naszą przygodę pomimo że teraz się tego wstydzę no ale co tam
Zaznaczam, że to było bardzo, bardzo dawno temu, kiedy postanowiliśmy wyruszyć do Tunezji na nasze pierwsze wczasy zagraniczne.
Jako, że nasze roczniki przez całą edukację szkolną miały wciskane do głowy tylko j.rosyjski to wyruszyliśmy na wczasy, bez nawet odrobiny znajomości j. angielskiego.
Przyjechaliśmy do hotelu, zameldowaliśmy się, potem boy hotelowy wziął klucze i nasze walizy i zaprowadził nas do pokoju.
My pod wrażeniem, bo to wszystko dla nas było takie inne, nowe, rozglądaliśmy się po pokoju, łazience, zerkaliśmy na fajny widoczek za oknem, a pan się dwoił i troił i cały czas do nas coś mówił, wymachiwał kluczem, zasłonił nam grubymi zasłonami okna, co by nam się pokój od słonka nie nagrzał Oczywiście my nie za specjalnie go słuchaliśmy, no bo i po co jak on i tak mówił w niezrozumiałym dla nas języku
No ale zrobiliśmy mądre miny, przytaknęliśmy mu, daliśmy napiwek i pan sobie poszedł.
My natomiast szybciutko wytargaliśmy letnie ciuchy z walizek, przebraliśmy się i w drogę zwiedzać hotel.
Jako że zrobiło się już dość ciemno i zbliżała się pora kolacji, wróciliśmy do pokoju z zamiarem rozpakowania walizek, wzięcia prysznica itp.
Wchodzimy do pokoju a tu zonk ciemno, brak światła w hotelu No ładnie się zaczyna myślimy siedzimy więc w tych ciemnościach i czekamy, czekamy, czekamy....Cierpliwość zaczynała nam się kończyć....w końcu zaczęliśmy już rzucać łaciną, ja nerwowa zaczęłam się miotać po całym pokoju, w pewnym momencie rozsunęłam ciężkie zasłony a tu następny zonk światłość Cały teren hotelu oświetlony, wszyscy w pokojach siedzą sobie w jasnościach, baseny pięknie pooświetlane W momencie znalazłam się na korytarzu, no i oczywiście tam też światła nie brakowało.
Natychmiast posłałam męża do recepcji, aby tam jakoś na migi wytłumaczył nasz problem....no i co...i się dowiedział, do czego służy ten cięzki metalowy breloczek przypięty do naszego klucza z pokoju, który nawiasem mówiąc już wcześniej próbowałam odczepić bo się wkurzałam, że takich ciężarów to ja na wakacjach nosić nie będę
Wyszliśmy wtedy na strasznych idiotów a wszystko przez brak znajomości języka.
To ja Wam napiszę naszą przygodę pomimo że teraz się tego wstydzę no ale co tam
Zaznaczam, że to było bardzo, bardzo dawno temu, kiedy postanowiliśmy wyruszyć do Tunezji na nasze pierwsze wczasy zagraniczne.
Jako, że nasze roczniki przez całą edukację szkolną miały wciskane do głowy tylko j.rosyjski to wyruszyliśmy na wczasy, bez nawet odrobiny znajomości j. angielskiego.
Przyjechaliśmy do hotelu, zameldowaliśmy się, potem boy hotelowy wziął klucze i nasze walizy i zaprowadził nas do pokoju.
My pod wrażeniem, bo to wszystko dla nas było takie inne, nowe, rozglądaliśmy się po pokoju, łazience, zerkaliśmy na fajny widoczek za oknem, a pan się dwoił i troił i cały czas do nas coś mówił, wymachiwał kluczem, zasłonił nam grubymi zasłonami okna, co by nam się pokój od słonka nie nagrzał Oczywiście my nie za specjalnie go słuchaliśmy, no bo i po co jak on i tak mówił w niezrozumiałym dla nas języku
No ale zrobiliśmy mądre miny, przytaknęliśmy mu, daliśmy napiwek i pan sobie poszedł.
My natomiast szybciutko wytargaliśmy letnie ciuchy z walizek, przebraliśmy się i w drogę zwiedzać hotel.
Jako że zrobiło się już dość ciemno i zbliżała się pora kolacji, wróciliśmy do pokoju z zamiarem rozpakowania walizek, wzięcia prysznica itp.
Wchodzimy do pokoju a tu zonk ciemno, brak światła w hotelu No ładnie się zaczyna myślimy siedzimy więc w tych ciemnościach i czekamy, czekamy, czekamy....Cierpliwość zaczynała nam się kończyć....w końcu zaczęliśmy już rzucać łaciną, ja nerwowa zaczęłam się miotać po całym pokoju, w pewnym momencie rozsunęłam ciężkie zasłony a tu następny zonk światłość Cały teren hotelu oświetlony, wszyscy w pokojach siedzą sobie w jasnościach, baseny pięknie pooświetlane W momencie znalazłam się na korytarzu, no i oczywiście tam też światła nie brakowało.
Natychmiast posłałam męża do recepcji, aby tam jakoś na migi wytłumaczył nasz problem....no i co...i się dowiedział, do czego służy ten cięzki metalowy breloczek przypięty do naszego klucza z pokoju, który nawiasem mówiąc już wcześniej próbowałam odczepić bo się wkurzałam, że takich ciężarów to ja na wakacjach nosić nie będę
Wyszliśmy wtedy na strasznych idiotów a wszystko przez brak znajomości języka.
Tia skad ja to znam, problemy przeszłości . Dawniej nie było jeszcze tylu ruskich, ale teraz to można się już swobodnie porozumieć po rusku bo jest ich multum wszędzie i maja kasę
chyba wolały zostać w Cro, niż jechać na moją półkę
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Jak by to powiedział Ferdek Kipski "cuda się zdarzają, które się największym fizjonomom nie śniły" (czy jakoś tak)
To ja Wam napiszę naszą przygodę pomimo że teraz się tego wstydzę no ale co tam
Zaznaczam, że to było bardzo, bardzo dawno temu, kiedy postanowiliśmy wyruszyć do Tunezji na nasze pierwsze wczasy zagraniczne.
Jako, że nasze roczniki przez całą edukację szkolną miały wciskane do głowy tylko j.rosyjski to wyruszyliśmy na wczasy, bez nawet odrobiny znajomości j. angielskiego.
Przyjechaliśmy do hotelu, zameldowaliśmy się, potem boy hotelowy wziął klucze i nasze walizy i zaprowadził nas do pokoju.
My pod wrażeniem, bo to wszystko dla nas było takie inne, nowe, rozglądaliśmy się po pokoju, łazience, zerkaliśmy na fajny widoczek za oknem, a pan się dwoił i troił i cały czas do nas coś mówił, wymachiwał kluczem, zasłonił nam grubymi zasłonami okna, co by nam się pokój od słonka nie nagrzał Oczywiście my nie za specjalnie go słuchaliśmy, no bo i po co jak on i tak mówił w niezrozumiałym dla nas języku
No ale zrobiliśmy mądre miny, przytaknęliśmy mu, daliśmy napiwek i pan sobie poszedł.
My natomiast szybciutko wytargaliśmy letnie ciuchy z walizek, przebraliśmy się i w drogę zwiedzać hotel.
Jako że zrobiło się już dość ciemno i zbliżała się pora kolacji, wróciliśmy do pokoju z zamiarem rozpakowania walizek, wzięcia prysznica itp.
Wchodzimy do pokoju a tu zonk ciemno, brak światła w hotelu No ładnie się zaczyna myślimy siedzimy więc w tych ciemnościach i czekamy, czekamy, czekamy....Cierpliwość zaczynała nam się kończyć....w końcu zaczęliśmy już rzucać łaciną, ja nerwowa zaczęłam się miotać po całym pokoju, w pewnym momencie rozsunęłam ciężkie zasłony a tu następny zonk światłość Cały teren hotelu oświetlony, wszyscy w pokojach siedzą sobie w jasnościach, baseny pięknie pooświetlane W momencie znalazłam się na korytarzu, no i oczywiście tam też światła nie brakowało.
Natychmiast posłałam męża do recepcji, aby tam jakoś na migi wytłumaczył nasz problem....no i co...i się dowiedział, do czego służy ten cięzki metalowy breloczek przypięty do naszego klucza z pokoju, który nawiasem mówiąc już wcześniej próbowałam odczepić bo się wkurzałam, że takich ciężarów to ja na wakacjach nosić nie będę
Wyszliśmy wtedy na strasznych idiotów a wszystko przez brak znajomości języka.
Tia skad ja to znam, problemy przeszłości . Dawniej nie było jeszcze tylu ruskich, ale teraz to można się już swobodnie porozumieć po rusku bo jest ich multum wszędzie i maja kasę
Julka ...nie ma sie czego wstydzić...
czy ja wiem....teraz się z tego śmieję ale wtedy to ale dzięki Kasiu
Julka to żaden wstyd, każdy jak pierwszy raz jedzie to nie wie co ma ze sobą począć
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Dobrze, że jak nerwowa jestem to biegam, bo inaczej to może byśmy tak do rana siedzieli
Jak znam życie to prawie każdy znas był w takiej sytuacji, a po latach jest przynajmniej o czym opowiadać...
a często i pośmiać się...
Największy hardcor to był chyba za starych czasów gdy się jeździło za granicę w celach turystyczno-"biznesowych"
Gdy spotykamy się z moim bratem i jego żoną i wspominamy te wyjazdy to lejemy z tego strasznie...