Radek, ciekawe skojarzenie he he . To przecież stacja badawcza Luxusów brak..
Huragan, to prawda, mega fascynujący widok. Cała wyprawa była pełna cudownych widoczków.
DZIEŃ 1
Podróż zaczyna się trochę nerwowo, już na starcie czeka nas niespodzianka. Tuż przed wejściem do samolotu do Wiednia , zatrzymują nas i proszą,aby chwilę poczekać Taaaaaaaa... pierwsza myśl, mają overbooking i nas nie wpuszczą. I już wyobrażnia z miejsca się uruchamia , widzę obraz statku odpływającego na Antarktydę bez nas Okazuje się jednak, że czarne myśli są niepotrzebne. Dostajemy upgrade i sadzają nas w Business Class. Co za szok ... co prawda upgrade dotyczy tylko siedzenia ( jedzenia nie) ,ale dobre i to. Przed nami długa podróż, samolot jest nabity pasażerami, a my siedzimy z przodu, mamy po 2 siedzenia dla siebie i dużo miejsca na nogi.
Lot mija szybciutko, bagaże odbieramy też błyskawicznie.
W Wiedniu mamy duzo czasu, bo 7 godzin. Idziemy zaczekowac się na specjalny dla rejsowiczów charter z Wiednia do Ushuaia .Chcemy się pozbyć ciężkich waliz. Jest tam dużo zimowych rzeczy typu ciepla nieprzemakalna kurtka i obuwie gumowe,polar, spodnie narciarskie etc etc. Nic dziwnego,że kazda waliza waży po 23 kg. Rzadko kiedy mam taki ciężki bagaż Udaje się nam zrobić check in , jesteśmy chyba pierwszymi pasażerami, bo Niemcy z Fra jeszcze nie przylecieli. Szwendamy się po lotnisku, łazimy po sklepach, staramy się mało siadać .
Boarding zaczyna się na 1,5 godz przed lotem i jak się spodziewaliśmy, z każdej strony słychać tylko i wyłącznie niemiecką mowę.
Z Wiednia do Ushuaia lecimy Austriakiem. Obsługa super miła i co ciekawe dziewczyny są w zdecydowanej mniejszości. Jedzenie też smaczne. Porównując do Emirates, którym leciałam 2 miesiące wczesniej, i pod kątem żarełka i ogólnie obslugi , to Austriak bije Emirates na głowę.
Po ponad 11 godzinach dolatujemy do Rio. Niestety jest noc i poza światłami nocnymi nic nie widać, szkoda. Postój techniczny trwa 2 godziny, z samolotu wyjść nie można.
Kolejne 5,5 godz. lotu do Ushuaia. Lot jest jednak dużo ciekawszy. Podziwiamy piekny wschód słońca mieniący sie wieloma barwami , ozdobiony dodatkowo skrzydłem samolotu
Nel, dołączam i ja. Nie przepadam za zimnem ale cudowne widoczki i pingwinki pooglądam chętnie Zapowiada się baaaardzo interesująco! Szkoda tylko, że w 9 wpisie nie widzę drugiego zdjęcia Wszystkie pozostałe widać
Dana, Mabro,Żelek witajcie na pokładzie
Lądowanie w Ushaia jest mega przeżyciem.. piękne widoki i pas startowy usytuowany tuz przy wodzie
Lotnisko w Ushuaia jest małe. Po przylocie trzeba wypełnic deklarację, potem w miarę sprawna odprawa paszportowa.
Transport na statek jest fajnie zorganizowany.Nie trzeba na lotnisku wyczekiwać i na bagaż tylko jest zabierany od razu na statek i dostarczane do kabinki.Jaka wygoda..
Z lotniska idziemy prosto do busów ,które zawożą nas do portu. Busy wjeżdząją na przystań ,aż pod sam statek.Bliżej się już nie da he he ..
Check in na statku idzie migusiem.Fotka,rejestracja i dostajemy nasze karty pokładowe a jednocześnie klucze.
Kabiny są dostępne za parę godzin,ale otwarte sa już restauracje , które zapraszają na żarełko. Nam jednak szkoda czasu na jedzenie, mamy kilka godzin za spacer po mieście .W holu zostawiamy bagaż 1 podręczny, a do drugiego pakujemy naważniejsze rzeczy i idziemy na miasto..
Zwiedzanie Ushuaia już opisałam wcześnie tutaj
http://www.trip4cheap.pl/forum/relacje-argentyna/ushuaia-wcale-nie-jest-koniec-swiata
więc wrzucę tylko kilka poglądowych zdjęć i jedziemy dalej
Mamy jeszcze chwilę przed "odlotem" w dalszą podróż, łazimy więc trochę po pomoście. Ważne ,aby te wędrówki uskuteczniać tylko i wyłącznie po pasach, one są właśnie dla piechurów. W innych miejscach dość łatwo dostać w głowę jakimś ładunkiem... Ten statek po prawej stronie z żółtym pasem to nasz Ms Hamburg
Innym ważnym punktem na pier jest mały domek z biało pomarańczowymi barwami. Tam jest ...free wi fi z czego skrzętnie przez chwilę korzystamy, bo na lotnisku nie udało się nam go złapać
Stąd startują statki na Antarktydą te wycieczkowe ale i duże kutry na połowy.
Olbrzymich cruiserów nie widać
Jest też słynny, norweski Hurtigruten Widać ,że i tam pomału statek zapełnia się.
Czas się zbliża, wchodzimy na statek . Nie powiem czuję pomimo zmęczenia olbrzymią radość i entuzjazm ,że przede mną już tuż tuż tak wspaniała podróż Choć cały czas ciężko mi w to uwierzyć Nasza kabinka jest już gotowa.Jest mała, ale ma wszystko co trzeba.O dziwo w środku czekają też na nas już bagaże Nie wypływamy jednak zanim nie przejdziemy przez szkolenie. Jest obowiązkowe dla wszystkich pasażerów. Oczywiście po niemiecku. Wygląda jednak to dość zabawnie, wiedzą jak przyciągnąć uwagę pasażerów..
Alamed, pewnie ,że szkoda byliśmy zupełnie pozbawieni polskiego towarzystwa ..
Radek, nie zakładałam tego eleganckiego garniaka , na szczęście nie było takiego obowiązku i chyba dobrze he he
Godzina 18,odpływamy z Ushuaia. Teraz zaczyna się "prawdziwa" przygoda Nasza kabina bez okna, lecimy więc na najwyższy pokład , aby popatrzeć jak oddalamy się od Ushuaia.
Widoki fantastyczne, pogoda też wciąż dopisuje, mamy farta
Ja też tu zaglądam Kierunek bardzo ciekawy i relacja też
Radek, ciekawe skojarzenie he he . To przecież stacja badawcza Luxusów brak..
Huragan, to prawda, mega fascynujący widok. Cała wyprawa była pełna cudownych widoczków.
DZIEŃ 1
Podróż zaczyna się trochę nerwowo, już na starcie czeka nas niespodzianka. Tuż przed wejściem do samolotu do Wiednia , zatrzymują nas i proszą,aby chwilę poczekać Taaaaaaaa... pierwsza myśl, mają overbooking i nas nie wpuszczą. I już wyobrażnia z miejsca się uruchamia , widzę obraz statku odpływającego na Antarktydę bez nas Okazuje się jednak, że czarne myśli są niepotrzebne. Dostajemy upgrade i sadzają nas w Business Class. Co za szok ... co prawda upgrade dotyczy tylko siedzenia ( jedzenia nie) ,ale dobre i to. Przed nami długa podróż, samolot jest nabity pasażerami, a my siedzimy z przodu, mamy po 2 siedzenia dla siebie i dużo miejsca na nogi.
Lot mija szybciutko, bagaże odbieramy też błyskawicznie.
W Wiedniu mamy duzo czasu, bo 7 godzin. Idziemy zaczekowac się na specjalny dla rejsowiczów charter z Wiednia do Ushuaia .Chcemy się pozbyć ciężkich waliz. Jest tam dużo zimowych rzeczy typu ciepla nieprzemakalna kurtka i obuwie gumowe,polar, spodnie narciarskie etc etc. Nic dziwnego,że kazda waliza waży po 23 kg. Rzadko kiedy mam taki ciężki bagaż Udaje się nam zrobić check in , jesteśmy chyba pierwszymi pasażerami, bo Niemcy z Fra jeszcze nie przylecieli. Szwendamy się po lotnisku, łazimy po sklepach, staramy się mało siadać .
Boarding zaczyna się na 1,5 godz przed lotem i jak się spodziewaliśmy, z każdej strony słychać tylko i wyłącznie niemiecką mowę.
Z Wiednia do Ushuaia lecimy Austriakiem. Obsługa super miła i co ciekawe dziewczyny są w zdecydowanej mniejszości. Jedzenie też smaczne. Porównując do Emirates, którym leciałam 2 miesiące wczesniej, i pod kątem żarełka i ogólnie obslugi , to Austriak bije Emirates na głowę.
Po ponad 11 godzinach dolatujemy do Rio. Niestety jest noc i poza światłami nocnymi nic nie widać, szkoda. Postój techniczny trwa 2 godziny, z samolotu wyjść nie można.
Kolejne 5,5 godz. lotu do Ushuaia. Lot jest jednak dużo ciekawszy. Podziwiamy piekny wschód słońca mieniący sie wieloma barwami , ozdobiony dodatkowo skrzydłem samolotu
No trip no life
Nel, dołączam i ja. Nie przepadam za zimnem ale cudowne widoczki i pingwinki pooglądam chętnie Zapowiada się baaaardzo interesująco! Szkoda tylko, że w 9 wpisie nie widzę drugiego zdjęcia Wszystkie pozostałe widać
Zimno ale pieknie
No trip no life
Mamy jeszcze chwilę przed "odlotem" w dalszą podróż, łazimy więc trochę po pomoście. Ważne ,aby te wędrówki uskuteczniać tylko i wyłącznie po pasach, one są właśnie dla piechurów. W innych miejscach dość łatwo dostać w głowę jakimś ładunkiem...
Ten statek po prawej stronie z żółtym pasem to nasz Ms Hamburg
Innym ważnym punktem na pier jest mały domek z biało pomarańczowymi barwami.
Tam jest ...free wi fi z czego skrzętnie przez chwilę korzystamy, bo na lotnisku nie udało się nam go złapać
Stąd startują statki na Antarktydą te wycieczkowe ale i duże kutry na połowy.
Olbrzymich cruiserów nie widać
Jest też słynny, norweski Hurtigruten Widać ,że i tam pomału statek zapełnia się.
Spotkamy go jeszcze kilka razy na naszym rejsie
No trip no life
Czas się zbliża, wchodzimy na statek . Nie powiem czuję pomimo zmęczenia olbrzymią radość i entuzjazm ,że przede mną już tuż tuż tak wspaniała podróż Choć cały czas ciężko mi w to uwierzyć
Nasza kabinka jest już gotowa.Jest mała, ale ma wszystko co trzeba.O dziwo w środku czekają też na nas już bagaże
Nie wypływamy jednak zanim nie przejdziemy przez szkolenie. Jest obowiązkowe dla wszystkich pasażerów. Oczywiście po niemiecku. Wygląda jednak to dość zabawnie, wiedzą jak przyciągnąć uwagę pasażerów..
No trip no life
Wow, tak żałuję,że mnie nie było tam z Tobą
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
...he,he,he też masz fotkę w tym "ubranku" !???
pokażesz ?!!! ; ))))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Alamed, pewnie ,że szkoda byliśmy zupełnie pozbawieni polskiego towarzystwa ..
Radek, nie zakładałam tego eleganckiego garniaka , na szczęście nie było takiego obowiązku i chyba dobrze he he
Godzina 18,odpływamy z Ushuaia. Teraz zaczyna się "prawdziwa" przygoda
Nasza kabina bez okna, lecimy więc na najwyższy pokład , aby popatrzeć jak oddalamy się od Ushuaia.
Widoki fantastyczne, pogoda też wciąż dopisuje, mamy farta
No trip no life