Była to ostatnia nasza noc w hotelu Sand Beach Resort. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy w kierunku portu znajdującego się przy ujściu rzeki Gambia do oceanu Atlantyckiego. W internecie znalazłem informację, że rzeka Gambia ma szerokość 35km. Wydało mi się to nieprawdopodobne. Postanowiłem dokonać samodzielnego pomiaru poprzez mapy google i okazało się, że szerokość tej rzeki to niecałe 12km. Co prawda z pomiarów wynika, że to o ponad połowę mniej, lecz i tak płynąc po tej rzece, odnosi się wrażenie, że płynie się po morzu. Bardzo często nie widać przeciwległego brzegu.
Po wypłynięciu z portu na pierwszy plan wysuwają się do połowy zatopione wraki, których nikomu nie chce się uprzątnąć.
.
W oddali znikał coraz mniej widoczny port.
.
.
Rejs trwał kilka godzin. Płynęliśmy wzdłuż brzegu porośniętego przez pradawne baobaby oraz smukłe i strzeliste palmy.
.
.
.
W końcu w oddali zaczęła pojawiać się malutka wyspa porośnięta baobabami.
.
.
Jest to wyspa nazwana na cześć gambijskiego bohatera narodowego Kunta Kinte. Ci którzy oglądali popularny serial telewizyjny pod tytułem „Korzenie” lub czytali książkę, zapewne pamiętają jak tragiczne były losy porwanego w niewolę młodego chłopaka.
Wraz ze wzrostem liczby plantacji na terenie obu ameryk, wzrosło zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą. Kolonialne mocarstwa przerzucały przez Ocean Atlantycki miliony ludzi. Afrykańczycy byli transportowani w strasznych warunkach. Całymi tygodniami musieli leżeć skrępowani pod pokładem we własnych odchodach. Średnio, 20% Afrykańczyków nie przeżywało podróży do nowego świata. Podobny los do bohatera serialu „Korzenie” spotkał ponad 10 milionów Afrykańczyków.
Na handlu niewolnikami bogacili się nie tylko biali. Było mnóstwo lokalnych afrykańskich królestw, tak jak starożytne Imperium Ghany, które łapało ludzi w głębi lądu i przywoziło ich na nabrzeża aby odsprzedać „białym handlarzom żywym towarem”.
Na wyspie Kunta Kinte Brytyjczycy przetrzymywali niewolników, przed wysłaniem ich do obu ameryk. Gdy w 1833 r. zakazano niewolnictwa, Afrykanie przebywający na wyspie Kunta Kinte myśleli, że zostaną uwolnieni. Nic bardziej mylnego. Ogłoszono im, że jeśli chcą stać się wolnymi ludźmi, muszę przepłynąć z wyspy Kunta Kinte do stałego lądu i tam uderzyć w tak zwany „dzwon wolności” W tamtych czasach, w rzece Gambia mieszkało mnóstwo dużych i drapieżnych przedstawicieli miejscowej fauny. Podobno tylko kilku śmiałkom udało się dokonać tego wyczynu.
Obecnie na stałym lądzie obok wyspy Kunta Kinte, znajduje się muzeum niewolnictwa. Możemy tam zapoznać się z historią Afryki zachodniej.
.
.
.
Po zwiedzeniu muzeum niewolnictwa i spotkaniem z panią sołtys lokalnej wioski, pojechaliśmy w kierunku północnej granicy z Senegalem i tam przekroczyliśmy granicę. Zostaliśmy zakwaterowani w dwóch hotelach w miejscowości Toubakouta. Nasz hotel nazywał się Djiosfala a ten drugi nazywał się Mariama Counda. Co prawda w naszym hotelu nie było basenu, dopiero się budował, lecz moim zdaniem było w nim najlepsze jedzenie podczas całej wycieczki. Baracuda była pyszna. Gratulacja dla szefa kuchni.
Tak zakończyliśmy kolejny dzień. Wczesnym porankiem kolejnego dnia, mieliśmy spacerować z lwami.
Ciekawa jestem twoich wrażeń z tej część Afryki ! Ile było osób i kto był pliotem?
Pan Marek. Facet był rewelacyjnym pilotem i miał ogromną wiedzę na temat zwiedzanych miejsc. Miejscowy przewodnik też był super. Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś na świecie, podczas kolejnej wyprawy, trafię na któregoś z nich.
Nelcia :
Ja byłam na podobnej wycieczce z R. po Gambii, choc głównnie to był Senegal .Wycieczka była bardzo ciekawa, choc właśnie baza noclegowa nie była najmocniejszym punktem programu he he . Jak chcesz sobie porównać program czy wrażenia to zapraszam do moich wspomnien ( spacer z lwami też był )
Ja też chętnie potowarzyszę. Wielokrotnie zastanawiałam się na tą wycieczką, może mnie przekonasz
.
Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam nikogo przekonywać do tej wycieczki. Niektórzy z naszej grupy twierdzili, że to najgorsze miejsce w jakim zdarzyło się im być. Przeczytaj to o czym napisałem w pierwszym poście tego wątku. Wszechobecny brud, sterty śmieci walających się na ulicach, na bazarach sterty oblazłych przez muchy śmierdzących ryb, w hotelu **** centymetrowa warstwa piachu na balkonie i dymiące od kurzu zasłony, oraz uśmiechnięty od ucha do ucha pracownik hotelu, wystawiający rękę po napiwek i chwalący się, że to on tak ładnie wysprzątał pokój to afrykańska codzienność. Do tego należy dodać, że wszyscy uważają że tubat (biały) ma dużo pieniędzy i jak najszybciej należy go od nich uwolnić ;-). Oczywiście nikt nie używa przemocy, lecz naciągaczy i oszustów można spotkać na każdym rogu, którzy natychmiast do nas się przyczepiają i nie da się od nich odpędzić. Całe szczęście, że czepiają się tylko pojedynczo. Jak już obok białych idzie jeden Gambijczyk to już drugi szuka innej ofiary. Pojechałem do Afryki szukać odmienności od tego co widzę na co dzień mieszkając w europejskim kraju. Znalazłem tą odmienność i byłem zachwycony. Niektórzy pojechali aby odpocząć w luksusowych warunkach i niestety nie znaleźli tam tego czego szukali. Niektórzy z tego powodu byli bardzo mocno sfrustrowani.
Decyzja czy jechać do Gambii i Senegalu zależy od tego, co chcemy tam zobaczyć. To że mi podobała się ta wycieczka nie oznacza wcale, że musi podobać się też innym. Moja relacja przedstawia ten region świata tak jak ja to widziałem. Ktoś inny może zobaczyć wszechobecny syf, czających się na każdym rogu naciągaczy i słabej jakości hotele.
.
wiktor :
No proszę, wyspa Kunta Kinte . Nie sądziłem,że istnieje naprawdę
Kunta Kinte był Mandinka. Podobno plemię Mandinka stanowi większość w Gambii a nazwisko Kinte jest bardzo często spotykane
Była to ostatnia nasza noc w hotelu Sand Beach Resort. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy w kierunku portu znajdującego się przy ujściu rzeki Gambia do oceanu Atlantyckiego. W internecie znalazłem informację, że rzeka Gambia ma szerokość 35km. Wydało mi się to nieprawdopodobne. Postanowiłem dokonać samodzielnego pomiaru poprzez mapy google i okazało się, że szerokość tej rzeki to niecałe 12km. Co prawda z pomiarów wynika, że to o ponad połowę mniej, lecz i tak płynąc po tej rzece, odnosi się wrażenie, że płynie się po morzu. Bardzo często nie widać przeciwległego brzegu.
Po wypłynięciu z portu na pierwszy plan wysuwają się do połowy zatopione wraki, których nikomu nie chce się uprzątnąć.
.
W oddali znikał coraz mniej widoczny port.
.
.
Rejs trwał kilka godzin. Płynęliśmy wzdłuż brzegu porośniętego przez pradawne baobaby oraz smukłe i strzeliste palmy.
.
.
.
W końcu w oddali zaczęła pojawiać się malutka wyspa porośnięta baobabami.
.
.
Jest to wyspa nazwana na cześć gambijskiego bohatera narodowego Kunta Kinte. Ci którzy oglądali popularny serial telewizyjny pod tytułem „Korzenie” lub czytali książkę, zapewne pamiętają jak tragiczne były losy porwanego w niewolę młodego chłopaka.
Wraz ze wzrostem liczby plantacji na terenie obu ameryk, wzrosło zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą. Kolonialne mocarstwa przerzucały przez Ocean Atlantycki miliony ludzi. Afrykańczycy byli transportowani w strasznych warunkach. Całymi tygodniami musieli leżeć skrępowani pod pokładem we własnych odchodach. Średnio, 20% Afrykańczyków nie przeżywało podróży do nowego świata. Podobny los do bohatera serialu „Korzenie” spotkał ponad 10 milionów Afrykańczyków.
Na handlu niewolnikami bogacili się nie tylko biali. Było mnóstwo lokalnych afrykańskich królestw, tak jak starożytne Imperium Ghany, które łapało ludzi w głębi lądu i przywoziło ich na nabrzeża aby odsprzedać „białym handlarzom żywym towarem”.
Na wyspie Kunta Kinte Brytyjczycy przetrzymywali niewolników, przed wysłaniem ich do obu ameryk. Gdy w 1833 r. zakazano niewolnictwa, Afrykanie przebywający na wyspie Kunta Kinte myśleli, że zostaną uwolnieni. Nic bardziej mylnego. Ogłoszono im, że jeśli chcą stać się wolnymi ludźmi, muszę przepłynąć z wyspy Kunta Kinte do stałego lądu i tam uderzyć w tak zwany „dzwon wolności” W tamtych czasach, w rzece Gambia mieszkało mnóstwo dużych i drapieżnych przedstawicieli miejscowej fauny. Podobno tylko kilku śmiałkom udało się dokonać tego wyczynu.
Obecnie na stałym lądzie obok wyspy Kunta Kinte, znajduje się muzeum niewolnictwa. Możemy tam zapoznać się z historią Afryki zachodniej.
.
.
.
Po zwiedzeniu muzeum niewolnictwa i spotkaniem z panią sołtys lokalnej wioski, pojechaliśmy w kierunku północnej granicy z Senegalem i tam przekroczyliśmy granicę. Zostaliśmy zakwaterowani w dwóch hotelach w miejscowości Toubakouta. Nasz hotel nazywał się Djiosfala a ten drugi nazywał się Mariama Counda. Co prawda w naszym hotelu nie było basenu, dopiero się budował, lecz moim zdaniem było w nim najlepsze jedzenie podczas całej wycieczki. Baracuda była pyszna. Gratulacja dla szefa kuchni.
Tak zakończyliśmy kolejny dzień. Wczesnym porankiem kolejnego dnia, mieliśmy spacerować z lwami.
Trasa którą przebyliśmy podczas całego dnia – klik
CDN...
Podróżnik
Pan Marek. Facet był rewelacyjnym pilotem i miał ogromną wiedzę na temat zwiedzanych miejsc. Miejscowy przewodnik też był super. Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś na świecie, podczas kolejnej wyprawy, trafię na któregoś z nich.
Czytałem. Super fotorelacja.
Bezpośredni.
Podróżnik
Dobry przewodnik to połowa sukcesu !!! prawda Mabro ? nie miałaś tyle szczęścia w Namibii.. Ja też miałam fajnych gajdów w Senegalu
Lotu bezpośredniego to ci zadroszczę. To jednak dużo większa wygoda i krócej
Ta malutka wyspa z baobabami super
"korzenie" oczywiście znane..
No trip no life
Oj tak Nelciu - kiepski pilot/przewodnik potrafi zepsuć najfajniejszą wycieczkę
Ja też chętnie potowarzyszę. Wielokrotnie zastanawiałam się na tą wycieczką, może mnie przekonasz
No proszę, wyspa Kunta Kinte . Nie sądziłem,że istnieje naprawdę
.
Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam nikogo przekonywać do tej wycieczki. Niektórzy z naszej grupy twierdzili, że to najgorsze miejsce w jakim zdarzyło się im być. Przeczytaj to o czym napisałem w pierwszym poście tego wątku. Wszechobecny brud, sterty śmieci walających się na ulicach, na bazarach sterty oblazłych przez muchy śmierdzących ryb, w hotelu **** centymetrowa warstwa piachu na balkonie i dymiące od kurzu zasłony, oraz uśmiechnięty od ucha do ucha pracownik hotelu, wystawiający rękę po napiwek i chwalący się, że to on tak ładnie wysprzątał pokój to afrykańska codzienność. Do tego należy dodać, że wszyscy uważają że tubat (biały) ma dużo pieniędzy i jak najszybciej należy go od nich uwolnić ;-). Oczywiście nikt nie używa przemocy, lecz naciągaczy i oszustów można spotkać na każdym rogu, którzy natychmiast do nas się przyczepiają i nie da się od nich odpędzić. Całe szczęście, że czepiają się tylko pojedynczo. Jak już obok białych idzie jeden Gambijczyk to już drugi szuka innej ofiary. Pojechałem do Afryki szukać odmienności od tego co widzę na co dzień mieszkając w europejskim kraju. Znalazłem tą odmienność i byłem zachwycony. Niektórzy pojechali aby odpocząć w luksusowych warunkach i niestety nie znaleźli tam tego czego szukali. Niektórzy z tego powodu byli bardzo mocno sfrustrowani.
Decyzja czy jechać do Gambii i Senegalu zależy od tego, co chcemy tam zobaczyć. To że mi podobała się ta wycieczka nie oznacza wcale, że musi podobać się też innym. Moja relacja przedstawia ten region świata tak jak ja to widziałem. Ktoś inny może zobaczyć wszechobecny syf, czających się na każdym rogu naciągaczy i słabej jakości hotele.
.
Kunta Kinte był Mandinka. Podobno plemię Mandinka stanowi większość w Gambii a nazwisko Kinte jest bardzo często spotykane
Podróżnik
...z zaciekawieniem czytam i ogladam a że jestem "na swieżo" po afrykańskim pobycie to i porównuję obie lokacje (Gambia-Kenia)
mimi różnic jest współny mianownik-"biały to bankomat" ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Gienek, masz racje, ze odbór tego samego miejsca może być bardzo różny.. zależy przede wszystkim od nastawienia ,jakie są oczekiwania ..
Na mojej wycieczce, większość uczestników to byli ludzie ciekawi świata,co to nie z jednego garnka juz jedli . ze Swiadomością do jakiego kraju jadą..
Jesli chodzi o Danę, to w Afryce byla nie raz, więc zna te klimaty .. właśnie wróciła z Sudanu
No trip no life
Dzięki, Nelcia