Alamed, chętnie z Tobą wirtualnie poszusuję w Andorze zwłaszcza że kiedyś mieliśmy z mężem plan na ten nietuzinkowy kierunek, więc Twoja relacja jest dla mnie jak znalazł
Po spacerku po Tuluzie i obiadku, jedziemy do celu czyli Andory jest to ok 160 km czyli niedaleko. Jednak przygody muszą sie trafiać każdemu
i zrobiło się zimowo i ślisko. Wypożyczalnia oferuje samochody tylko na letnich czy tam uniwersalnych oponach, o łańcuchach jako dodatkowym wyposażeniu nie ma mowy.
Na szczęście podczas wczesniejszej telefonicznej rozmowy z hotelem, recepcjonista przekazał informację,że nie ma wjazdu do Andory bez łańcuchów.
Zapakowaliśmy nasze osobiste do pokrowca z nartami ( bagaż z nartami też musiał mieć 20 kg) czyli całkiem sporo zmieściły sie tam po dwie pary nart, kijki i coś tam jeszcze.
trochę moi chłopcy sie namęczyli,bo ostatnio mój mąż zakładał 10 lat temu w Austrii kiedy ja leżałam tam w szpitalu ze złamaną nogą.
natomiast syn, który był kierowcą nie czynił tego jeszcze nigdy. To trochę im zeszło
tym bardziej,że obok nas stanęła kobieta z małym dzieckiem i kiedy przyglągałam sie jak jej to idzie według instrukcji powiedziałam moi abu jej pomogli
Jedziemy dalej już zrobiło sie ciemno, mamy drogowskaz Pas de la Casa 12 km.To nazwa naszej miejscowości, która leży tuż przy granicy Francja - Andora, uśmiech na twarzy i co
droga zamknięta. jedziemy przez płatny tunel autem z łańcuchami na szczęscie ruch był minimalny, tłuczemy sie jak wozem drabiniastym.
Nawigacja wstazuje nam kolejną drogę przed nam jedzie pług, bo cały czas sypie śnieg. jesteśmy zadowoleni , bo przecież nam odsnieży.
Za około dwa kilometry, jest baza pługów i co i kolejna droga zamknięta. Kierowca z pługu poinformował nas,że jedyny dojaz do Andory jest tylko przez Hiszpanię, co dało nam dodatkowe 200 km.
Ktoś z Was zapyta dlaczego nie lecieliśmy do Barcelony ? Otóz dlatego,że gorzej było zgrać lot i nikt nie przewidział załamania pogody. Następnym razem chyba wybralibyśmy lot do Barcelony
Mapa googl wogóle nie wskazywała zamkniętego odcinka drogi, w hotelu też nie mieli żadnej informacji,że od strony Francji nie ma wjazdu do Andory, być może tego dnia był tak duży opad śniegu,że żabojady sobie nie poradzili. My nie drążyliśmy tematu dalej.
Alamed, chętnie z Tobą wirtualnie poszusuję w Andorze zwłaszcza że kiedyś mieliśmy z mężem plan na ten nietuzinkowy kierunek, więc Twoja relacja jest dla mnie jak znalazł
Nelcia
Basia pamieta chyba zakręty, bo miala wtedy chorobę lokomocyjną.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
za często to się wtedy zdarzało, żebym te konkretne zakręty pamiętała
ok juz teraz kumam o co komon z lanoliną he he
No trip no life
Po spacerku po Tuluzie i obiadku, jedziemy do celu czyli Andory jest to ok 160 km czyli niedaleko. Jednak przygody muszą sie trafiać każdemu
i zrobiło się zimowo i ślisko. Wypożyczalnia oferuje samochody tylko na letnich czy tam uniwersalnych oponach, o łańcuchach jako dodatkowym wyposażeniu nie ma mowy.
Na szczęście podczas wczesniejszej telefonicznej rozmowy z hotelem, recepcjonista przekazał informację,że nie ma wjazdu do Andory bez łańcuchów.
Zapakowaliśmy nasze osobiste do pokrowca z nartami ( bagaż z nartami też musiał mieć 20 kg) czyli całkiem sporo zmieściły sie tam po dwie pary nart, kijki i coś tam jeszcze.
trochę moi chłopcy sie namęczyli,bo ostatnio mój mąż zakładał 10 lat temu w Austrii kiedy ja leżałam tam w szpitalu ze złamaną nogą.
natomiast syn, który był kierowcą nie czynił tego jeszcze nigdy. To trochę im zeszło
tym bardziej,że obok nas stanęła kobieta z małym dzieckiem i kiedy przyglągałam sie jak jej to idzie według instrukcji powiedziałam moi abu jej pomogli
Jedziemy dalej już zrobiło sie ciemno, mamy drogowskaz Pas de la Casa 12 km.To nazwa naszej miejscowości, która leży tuż przy granicy Francja - Andora, uśmiech na twarzy i co
droga zamknięta. jedziemy przez płatny tunel autem z łańcuchami na szczęscie ruch był minimalny, tłuczemy sie jak wozem drabiniastym.
Nawigacja wstazuje nam kolejną drogę przed nam jedzie pług, bo cały czas sypie śnieg. jesteśmy zadowoleni , bo przecież nam odsnieży.
Za około dwa kilometry, jest baza pługów i co i kolejna droga zamknięta. Kierowca z pługu poinformował nas,że jedyny dojaz do Andory jest tylko przez Hiszpanię, co dało nam dodatkowe 200 km.
Ktoś z Was zapyta dlaczego nie lecieliśmy do Barcelony ? Otóz dlatego,że gorzej było zgrać lot i nikt nie przewidział załamania pogody. Następnym razem chyba wybralibyśmy lot do Barcelony
Mapa googl wogóle nie wskazywała zamkniętego odcinka drogi, w hotelu też nie mieli żadnej informacji,że od strony Francji nie ma wjazdu do Andory, być może tego dnia był tak duży opad śniegu,że żabojady sobie nie poradzili. My nie drążyliśmy tematu dalej.
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
I tak po dotarliśmy do Pas de la Casa i do naszego hotelu :-)
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Nie ma przygód - nie ma wyjazdu. Pewnie musieliście zdejmować i zakładać łańcuchy i późno dojechaliście?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Hotelik pieknie wygląda nocną porą w kolorowych światłach.
To trochę przygód z jazdą było dobrze ,że miałaś tylu zdolnych facetów w aucie he he
No trip no life