Uwaga,uwaga po długiej przerwie wracam do pisania
Było coś dla ducha więc pora na coś dla ciała..
Mam nadzieję, że są wsród was amatorzy wina , dobrego wina rzecz jasna ?
Zabieram Was więc na najstarszy w RPA... szlak winny no powiedzmy na jego mały wycinek,ale całkiem "ponetną próbkę" he he
Okolice Stellenbosh są jednym z bardziej znanych obszarów winiarskich nie tylko w RPA ale i na świecie .
Winnic jest tu całkiem sporo ,bo aż 300 jest więc w czym wybierać.
Pierwsze winorośla posadził założyciel miasta czyli Holender van der Stell. Prawdziwy przełom nastąpił jednak wraz z przybyciem wygnanców z Francji. To oni rozkręcili biznes winiarski a wraz z upadkiem aprathaidu, wina zaczęły podbijać rynki światowe i tak jest do dziś dnia.
Odwiedzamy przepieknie położoną ,znaną winnicę holenderską NeethlingshofJuż sam wjazd robi wrażenie. Piękna, długa aleja ciągnie się na kilka kilometrów.Budynki też sa piękne, zadbane, stylowe. Całość z zewnątrz robi świetne wrażenie. W takim miejscu wino musi fantastycznie smakować
Przed budynkiem wita nas przewodnik. Bedzie nas oprowadzał po winiarni i opowiadał o produkcji wina.
Na miejscu jest oczywiście sklep , gdzie można kupić dowolne wino,ale można też zamówić z dostawą do domu, również do Europy
Na koniec degustacja win prowadzona przez przesympatycznego gościa. Opowiada o winach ,napełniając nam kieliszki kolejnymi porcjami.Można degustować i białe i czerwone .Zaczynamy od Sauvignon Blanc, potem Chenin Blanc,Unwooded Chardonnay itd................................
Kapitalna zabawa !! i to w oryginalnych murach winiarni
Asia, co może być po degustacji ? odpowiedż jest prosta..kolejna DEGUSTACJA
Tym razem wizytujemy destylarnię brandy Van Ryn's. Też holenderska i jedyna w Stellenbosh. Budynek jest tez piekny, choc inny w stylu, atrakcyjne i stylowe są również wnętrza.
Nie mamy tutaj typowego touru. Spotykamy przewodnika a w zasadzie przewodniczkę , która raczy nas story o destylarni a potem na chętnych czeka degustacja. Ja nie jestem chętna, bo brandy akurat nie lubię,ale musze przyznać ,że miejsce jest zacne .
Już destylarnia brandy była poza programem, kolejna winiarnia wywołuje więc nasze jeszcze większe zdziwienia. Dzielnie jednak idziemy, co ma być to będzie najwyżej nie wszyscy wrócą o własnych siłach ..
Muszę jednak przyznać, że wszystkie te miejsca mają swój klimacik i czuć w nich historie..
Ta kolejna winiarnia, wyróżnia się pięknym, olbrzymim ogrodem
Zbieramy sie wszyscy w cieniu olbrzymiego drzewa ..okazuje się, że nasza lokalna przewodniczka z Kapsztadu-p.Danusia, chce się z nami w tak fajny sposób pożegnac. Wyciąga kremowy likier Wild Africa, którego mamy popróbować. Tym razem strzał w 10 , jesli o mnie chodzi. Cos w rodzaju Baileys, pychotka . Tylko lodu brakuje
Pani Danusia dziekuje nam w ten sposób za wspólne zwiedzanie a my jej
Z winiarni jedziemy prosto na lotnisko a stamtąd lecimy do do Durbanu. Lot bez przygód, krótki bo trochę ponad godzinę.
Następny dzień zaczynamy od zwiedzania Durbanu. Cieakwe ,czy okaże sie równie pieknym miastem jak Cape Town ?
to duże miasto, jest jednym z największych w RPA ,ale przede wszystkim jest to port. Słynie też z tropikalnych plaży w szalejącymi windsurfingowcami i ...największego skupiska Hindusow. No może bardziej ludności pochodzenia indyjskiego,bo Brytyjczycy sprowadzali Hindusow do uprawy trzciny od XIX wieku. Zresztą jednym z takich robotników był słynny potem Gandhi..
Centrum zwiedzamy na piechtę . Zapomniałam dodać, że W Durbanie mamy nową przewodniczkę.To Polka, która mieszka wraz rodziną w Durbanie od wielu lat. Będzie z nami już do końca wycieczki.Oprowadza nas po zabytkowych budowlach z czasów kolonialnych.Oglądamy piękny ratusz ( obecnie muzeum),stary dworzec kolejowy, pocztę. Przy okazji podpatruję toczące się zycie na ulicach, specerujących ludzi
Nastepny punkt programu to U'shaka Marine World czyli nowoczesny park wodny. Nie jestem zbyt duzym fanem tego typu miejsc,ale idę ze wszystkimi bo nie bardzo jest wybór.
Zanim jednak sie dotrze do parku , idziemy całkiem fajnym jakby centrum handlowym gdzie sa knajpki,sklepiki,ale wszystko utrzymane w takim fajnym afrykańskim stylu
Już samo wejscie jest ciekawe
Mój wzrok przyciagają olbrzymie reklamy CC , są takie zmysłowe
Bardzo i sie podobają w wydaniu afrykanskim
Dostajemy bilety do parku wodnego,ale nie wchodzimy. Może potem..
Przed nami rozciaga się piekny widok na miasto i plaża, idziemy więc najpierw na molo a potem schodzimy na samą plażę
W oddali widać oblrzymi stadion, jeden z dziesięciu w RPA, ktore brały udzial w MŚ w 2010
No trip no life
Przed budynkiem wita nas przewodnik. Bedzie nas oprowadzał po winiarni i opowiadał o produkcji wina.
Na miejscu jest oczywiście sklep , gdzie można kupić dowolne wino,ale można też zamówić z dostawą do domu, również do Europy
Na koniec degustacja win prowadzona przez przesympatycznego gościa. Opowiada o winach ,napełniając nam kieliszki kolejnymi porcjami.Można degustować i białe i czerwone .Zaczynamy od Sauvignon Blanc, potem Chenin Blanc,Unwooded Chardonnay itd................................
Kapitalna zabawa !! i to w oryginalnych murach winiarni
No trip no life
Ciekawe, jak po tej degustacji wyglądał dalszy program tego dnia wycieczki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asia, co może być po degustacji ? odpowiedż jest prosta..kolejna DEGUSTACJA
Tym razem wizytujemy destylarnię brandy Van Ryn's. Też holenderska i jedyna w Stellenbosh. Budynek jest tez piekny, choc inny w stylu, atrakcyjne i stylowe są również wnętrza.
Nie mamy tutaj typowego touru. Spotykamy przewodnika a w zasadzie przewodniczkę , która raczy nas story o destylarni a potem na chętnych czeka degustacja. Ja nie jestem chętna, bo brandy akurat nie lubię,ale musze przyznać ,że miejsce jest zacne .
No trip no life
Hm .. widzę,że zapomniałam o ważnym przesłaniu jeszcze z winiarni ...
Zgadzacie się z tym ?
No trip no life
Jakby było mało, przed nami kolejny testing
Już destylarnia brandy była poza programem, kolejna winiarnia wywołuje więc nasze jeszcze większe zdziwienia. Dzielnie jednak idziemy, co ma być to będzie najwyżej nie wszyscy wrócą o własnych siłach ..
Muszę jednak przyznać, że wszystkie te miejsca mają swój klimacik i czuć w nich historie..
Ta kolejna winiarnia, wyróżnia się pięknym, olbrzymim ogrodem
Zbieramy sie wszyscy w cieniu olbrzymiego drzewa ..okazuje się, że nasza lokalna przewodniczka z Kapsztadu-p.Danusia, chce się z nami w tak fajny sposób pożegnac. Wyciąga kremowy likier Wild Africa, którego mamy popróbować. Tym razem strzał w 10 , jesli o mnie chodzi. Cos w rodzaju Baileys, pychotka . Tylko lodu brakuje
Pani Danusia dziekuje nam w ten sposób za wspólne zwiedzanie a my jej
Z winiarni jedziemy prosto na lotnisko a stamtąd lecimy do do Durbanu. Lot bez przygód, krótki bo trochę ponad godzinę.
Następny dzień zaczynamy od zwiedzania Durbanu. Cieakwe ,czy okaże sie równie pieknym miastem jak Cape Town ?
No trip no life
Durban
to duże miasto, jest jednym z największych w RPA ,ale przede wszystkim jest to port. Słynie też z tropikalnych plaży w szalejącymi windsurfingowcami i ...największego skupiska Hindusow. No może bardziej ludności pochodzenia indyjskiego,bo Brytyjczycy sprowadzali Hindusow do uprawy trzciny od XIX wieku. Zresztą jednym z takich robotników był słynny potem Gandhi..
Dla mnie jednak jest to miasto dużych kontrastów
Troche fotek zza okna autobusowego
No trip no life
...heee, jedno jest pewne w Durbanie...nie głodują ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Centrum zwiedzamy na piechtę . Zapomniałam dodać, że W Durbanie mamy nową przewodniczkę.To Polka, która mieszka wraz rodziną w Durbanie od wielu lat. Będzie z nami już do końca wycieczki.Oprowadza nas po zabytkowych budowlach z czasów kolonialnych.Oglądamy piękny ratusz ( obecnie muzeum),stary dworzec kolejowy, pocztę. Przy okazji podpatruję toczące się zycie na ulicach, specerujących ludzi
No trip no life
Nastepny punkt programu to U'shaka Marine World czyli nowoczesny park wodny. Nie jestem zbyt duzym fanem tego typu miejsc,ale idę ze wszystkimi bo nie bardzo jest wybór.
Zanim jednak sie dotrze do parku , idziemy całkiem fajnym jakby centrum handlowym gdzie sa knajpki,sklepiki,ale wszystko utrzymane w takim fajnym afrykańskim stylu
Już samo wejscie jest ciekawe
Mój wzrok przyciagają olbrzymie reklamy CC , są takie zmysłowe
Bardzo i sie podobają w wydaniu afrykanskim
Dostajemy bilety do parku wodnego,ale nie wchodzimy. Może potem..
Przed nami rozciaga się piekny widok na miasto i plaża, idziemy więc najpierw na molo a potem schodzimy na samą plażę
W oddali widać oblrzymi stadion, jeden z dziesięciu w RPA, ktore brały udzial w MŚ w 2010
Ciekawe rzezby z piasku
No trip no life