--------------------

____________________

 

 

 



Powsinoga w Słowenii

55 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
joasiamac
Obrazek użytkownika joasiamac
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 24 wrz 2015

Ze wschodu Słowenii przerzucamy się na północ. Z miasta przerzucamy się bliżej przyrody. Kolejnego dnia wyruszamy bowiem w stronę Alp Julijskich, na spotkanie z dwoma jeziorami. Na pierwszy ogień idzie to bardziej znane, pokazywane chyba w każdym folderze reklamującym wycieczki do Słowenii czy zachwalającym walory turystyczne tego kraju. A mowa o Jeziorze Bled. Tekstu tym razem nie będzie. Będą zdjęcia. Bo nawet nie wiem, co mogłabym o nim napisać. Jak coś - pytajcie Biggrin

joasiamac
Obrazek użytkownika joasiamac
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 24 wrz 2015

Jadąc "kawałek" dalej, dojeżdżamy do innego jeziora. Bardziej dzikiego. Mniej tu komercji, a i tłumy są mniejsze. A przynajmniej takie mamy wrażenie. Samochód zostawiamy gdzieś w szczerym polu na parkingu. Parking nie jest dziki, jest parkingiem zorganizowanym. Mając bilet parkingowy, możemy bezpłatnym busikiem dojechać do centrum Bohinja. Bo drugim odwiedzonym jeziorem jest Jezioro Bohinjskie.

Parking:

I samo jezioro:

Tu, siedząc na trawie czy kamieniach oraz mocząc nogi w wodzie, odnaleźliśmy spokój, ciszę, odpoczynek.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 13 godzin 39 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Widoki nad jeziorem piekne !!

No trip no life

joasiamac
Obrazek użytkownika joasiamac
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 24 wrz 2015

Przyroda słoweńska nas zauroczyła. Byliśmy kupieni. Poza tym, to w tej okolicy znajduje się coś, co dla naszych dzieci mogło być fajną atrakcją, a co godzinowo wybitnie nam tego dnia nie pasowało. Trochę tajemniczo, ale wszystko się wyjaśni. Postanowiliśmy do tematu wrócić kolejnego dnia, ale z innej strony.

Chciałam w Słowenii zobaczyć rzekę Soca. Ale nie zgłebiłam tematu na tyle, by się dowiedzieć, w którym miejscu najlepiej do niej dotrzeć. Co prawda mieliśmy ze sobą chustę, ale woleliśmy chodzić z wózkiem, więc długie wędrówki po szlakach też odpadały. No ale jednak się chce... Więc temat wiercił mi dziurę w brzuchu, choć głowa mówiła, żeby odpuścić.

Nie dało się. Dziura wywiercona zwyciężyła. A to również w połączeniu ze wspomnianą atrakcją. Temat co prawda tylko liźnięty, ale i tak było warto. Piękne widoki, przepyszna pizza, a na koniec dnia przejazd pociągiem.

Ale od początku. Gdy byliśmy w Bohinju, doczytałam w przewodniku, gdzieś drobnym drukiem przy okazji czegoś innego, że przez Alpy Julijskie przejechać samochodem można, ale dookoła. Można też wsiąść na pociąg, a raczej wjechać na pociąg, i przetransportować się przez nie tunelami. Pociąg kursuje jednak co 4 godziny i w Bohinjskiej Bistricy musielibyśmy na niego bardzo długo czekać. Pociąg kursuje jednak pomiędzy Bohinjską Bistricą a Mostem na Soci. Tejże Soci, którą zobaczyć chciałam. Tak więc tego kolejnego dnia pojechaliśmy właśnie do miejscowości Most na Soci, by spędzić dzień nad rzeką (i jak się okazało, kolejnym jeziorem utworzonym na tej rzece przez budowę zapory), by wieczorem przejechać pociągiem do Bohinjskiej Bistricy i stamtąd przez Bled wrócić do Lublany. Ponowna możliwość zobaczenia Bledu była kolejną przyjemnością tego dnia Biggrin Sama miejscowość jest malutka. Poza przepyszną pizzerią (Pizzeria Jezero) z widokiem na jezioro nie ma w niej praktycznie nic. Bo i stacja kolei jest kawałek oddalona od miasteczka. Prowadzi natomiast do niej fajna boczna droga (główna też, ale tam samochody jeżdżą, a jest wąsko ze względu na góry i rzekę), do tego zacieniona, więc same plusy.

Najpierw wybraliśmy się na spacer wzdłuż jeziora, kóre przechodzi w rzekę. Niestety, w pewnym momencie szlak się urywa. Zawróciliśmy więc, rozstawiliśmy kuchenkę, zjedliśmy szybki lunch na łonie natury i postanowiliśmy przejść się na dworzec, aby się upewnić, o której mamy pociąg. Chcieliśmy zdążyć na ostatni tego dnia, więc dobrze było się nie spóźnić. A że każdemu z nas pamiętała się inna godzina odjazdu... no i tylko jedno z nas miało rację... Po powrocie z dworca zjedliśmy wspomnianą pizzę i wróciliśmy, już samochodem, ustawić się w kolejkę. pociąg odjeżdżał o 18:45. Planowaliśmy być na dworcu koło 18:15, ale że najmłodsza zmęczona, to byliśmy już koło 17:40. I nie byliśmy pierwsi w kolejce. Nawet nie drudzy. A za nami ogonek rósł i rósł. Gdybyśmy pojawili się o tej 18:15, moglibyśmy się na pociąg nie załapać. Bo i nie wszyscy się załapali. Przejazd trwał, o ile dobrze pamiętam, około pół godziny. Ale że pamięć ludzka zawodna, to upierać się nie będę, że tak właśnie było Wink

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 13 godzin 39 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Jechałam kiedys autem tego typu pociągiem, cała droga była w tunelu,niezbyt mi sie podobało ..ale nie było innej opcji,aby przejechac na drugą stronę góry

No trip no life

megizak
Obrazek użytkownika megizak
Offline
Ostatnio: 11 miesięcy 2 tygodnie temu
Rejestracja: 28 paź 2013

Fajne jeziorko i ten zamek na skale, rewelacja. Mój syn za młodu był maniakiem zamkowym Wink

megi zakopane

joasiamac
Obrazek użytkownika joasiamac
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 24 wrz 2015

Nelcia, tu tuneli było kilka, w większości po kilkaset metrów, więc krótkie. Najdłuższy miał bodajże 6,5 km i błyskawicznie zleciało. Do tego zachodzące słońce... Bajka. A dzieciaki zadowolone, czego chcieć więcej Wink

Megizak - chyba zamek nad Bledem to jedyny, który mieliśmy gdzieś blisko nas i pominęliśmy (z tych, o których wiedzieliśmy). Nasze dzieci gdzie nie widziały zamku, to tam chciały iść (najlepiej w parze z jaskinią, co im się chyba z pary Postojna-Predjama wzięło ;)).

_Huragan_
Obrazek użytkownika _Huragan_
Offline
Ostatnio: 1 tydzień 2 dni temu
Rejestracja: 13 cze 2015

taki maly kraj,a jakie ladne widoki funduje.A pociag niezla atrakcja

https://marzycielskapoczta.pl/

Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci

_Huragan_
Obrazek użytkownika _Huragan_
Offline
Ostatnio: 1 tydzień 2 dni temu
Rejestracja: 13 cze 2015

taki maly kraj,a jakie ladne widoki funduje.A pociag niezla atrakcja

https://marzycielskapoczta.pl/

Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci

joasiamac
Obrazek użytkownika joasiamac
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 24 wrz 2015

Ok, idziemy dalej. Może uda się choć trochę napisać, nadgonić. Jesteśmy w Lublanie już od kilku dni. Czas w końcu zobaczyć stolicę. Kolejnego dnia, czyli w sobotę, wybieramy się na zwiedzanie Lublany. Z kempingu podjeżdżamy autobusem pod sam deptak prowadzący nas do Placu Preserena. To właśnie tu warto rozpocząć zwiedzanie stolicy. Dystanse, które trzeba pokonać, by zobaczyć główne atrakcje Lublany są naprawdę niewielkie. Chętnych do zobaczenia ich, natomiast, jest całkiem sporo. Wniosek z tego oczywisty - tłumy. Te tłumy, których udało nam się uniknąć w większości odwiedzanych przez nas miejsc w Słowenii.

Przy Placu Preserena znajduje się przepiękny kościół oo. Franciszkanów. Czerwony budynek nie zachęca jakoś szczególnie do zajrzenia do środka. A naprawdę warto. Bo w przeciwieństwie do zewnętrznej fasady, środek może zachwycić.

Na placu Preserena rozwieszona była również... no właśnie... deszczownica? Bo ciężko to nazwać kurtyną wodną Biggrin W każdym razie na przechodzących środkiem placu lała się z góry woda Wink To przy tym placu zatrzymuje się każda zorganizowana wycieczka, szukając choć kawałka cienia (a nie ma go na placu dużo), by opowiedzieć o słoweńskim poecie. A także o Potrójnym Moście (czyli trzech mostach, bo jeden to za mało ;)), które łączą ze sobą dwa brzegi Ljubljanicy. W Lublanie warto zwrócić uwagę na kilka mostów, bo są one po prostu ładne. A znajdują się dość blisko siebie.

Przechodzimy Mostem Potrójnym na drugą stronę rzeki. Skręcamy w lewo, idziemy kilkadziesiąt metrów wzdłuż rzeki (a jdnocześnie i wzdłuż kramów) i trafiamy na troszkę większy placyk. Mieści się tu malutkie targowisko z eko produktami i produktami regionalnymi. Tuż obok znajduje się katedra. Na tyłach katedry kolejne targowisko. Tym razem już takie normalne. Stoiska z owocami, warzywami, serami, itp. Jak u nas na targowiskach. Skręcamy w stronę Mosrtu Smoka, cofamy się w stronę Mostu Rzeźnika. Zatrzymujemy się na kawę. Dzieci podziwiają kłódki zawieszone na moście. To fascynujące w gruncie rzeczy, jak bardzo są nimi zainteresowani. Nie tylko tu zresztą. Wszędzie gdzie je widzą. Autentycznie mogliby spędzić przy nich i pół dnia (a może i dłużej), oglądając i obczytując każdą po kolei, szukając tych naj. Największej, najstarszej, najładniejszej...

Postanawiamy popływać po Ljubljanicy. Statkiem, żeby nie było. Kupno biletów nie stanowi problemu. Aczkolwiek okazuje się, że na najbliższy statek, który pani wciąż reklamowała, bilety się rozeszły. Dostajemy propozycję kupienia biletów na koljny rejs, godzinę później, a w ramach tego, że poczekamy, dostajemy 50% rabat. Nigdzie się nam nie spieszy, możemy poczekać. W międzyczasie postanawiamy przejść się na Stary Targ.

Strony

Wyszukaj w trip4cheap