Jedziemy dalej przez Bangkok do następnej świątyni.
Następnym punktemprogramu jest jedna z najczęściej odwiedzanych przez turystów świątynia Wat Po, którajest największym (80 000 m2) i najstarszym (pochodzi z XVI wieku) kompleksem świątyń w Bangkokuzwana też świątynią Leżącego Buddy lub Śpiącego Buddy.
Chusty się nie sprawiły... A ja zza granicy musiałam sobie przypominać na wyrywki, co ja mam, i gdzie ja mam, zeby mama zabrała.... - kupili wycieczkę w dniu mojego wyjazdu, więc musiałam na odległość odpowiadać, co gdzie mam i co można ode mnie wziąć :
Basia A. skarżypyta . Zazdrościła (a proponowaliśmy jej wyjazd…).
Chusty się sprawdziły, ale w inny sposób – w autobusie gdy klima za mocno chłodziła. W Bangkoku jako okrycie ramion i innych części ciała w świątyni = zgodnie z zaleceniami pilotki i przewodniczki nie próbowałam.
Pogoda od przylotu, taka sobie. Wiadomo – gorąco ale chmurki, czasem nawet ciemne, zwiastujące deszcz. Chyba widać to na zdjęciach. Wszak to zakończenie pory suchej i gorącej a zaczyna się powoli pora deszczowa. Gdy pierwszego dnia szliśmy na „kolację na szczycie” to nawet kapało – niegroźnie. W nocy chyba popadał deszcz , o czym świadczyły kałuże. W ciągu dnia pogoda jednak coraz bardziej się klaruje w kierunku słońca. Na zdjęciach ludzie z parasolami to raczej od słońca. Długie rękawy i spodnie z nogawkami też nie z powodu zimna, he he...
Następnym punktem programu jest jedna z najczęściej odwiedzanych przez turystów świątynia Wat Po, która jest największym (80 000 m2) i najstarszym (pochodzi z XVI wieku) kompleksem świątyń w Bangkoku zwana też świątynią Leżącego Buddy lub Śpiącego Buddy. Za dużo tu nie napiszę bo kartki ze zwiedzania „po polsku” mi gdzieś wcięło więc tylko trochę ogólników.
To najpierw pójdziemy do Buddy Leżącego.
Budda ma 46 m długości i 15 m wysokości. Zgodnie z tradycją wyobraża on Buddę w trakcie przechodzenia w stan nirwany
Przed drzwiami świątyni znajduje się kosz z torbami, można do nich zapakować swoje buty gdyż do środka wchodzi się jednymi drzwiami, a wychodzi wyjściem z drugiej strony budynku, dzięki torbom nie musimy boso wracać się po buty.
No to wchodzimy i podziwiamy. Budda i wnętrze świątyni w różnych ujęciach.
Budda jest ogromny i nie mieści się w obiektywie, więc robimy zdjęcia „po kawałku”.
„Kiedy minie się stopy należy zwrócić uwagę na małe miseczki z monetami i ułożone wzdłuż ściany metalowe misy — skarbonki, jest ich 108. Za odpowiednią opłatą można zabrać małą miseczkę wypełnioną drobniakami i biorąc przykład z Tajów, do każdej metalowej misy wrzucić po jednej monecie. Ma to nam zapewnić pomyślność i szczęśliwe życie.”
Jedziemy dalej przez Bangkok do następnej świątyni.
Następnym punktem programu jest jedna z najczęściej odwiedzanych przez turystów świątynia Wat Po, która jest największym (80 000 m2) i najstarszym (pochodzi z XVI wieku) kompleksem świątyń w Bangkoku zwana też świątynią Leżącego Buddy lub Śpiącego Buddy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ciekawie wygląda miasto nocą . A za dnia widać jak życie się toczy na ulicach, tyle się tu dzieje
heee, tego "najwyższego" jeszcze nie było za moich odwiedzin ; )
a szkoda bo superowsko wygląda !!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ciekawie oryginalny ten budynek, jak by mu czegoś brakowało he he
No trip no life
Chusty się nie sprawiły... A ja zza granicy musiałam sobie przypominać na wyrywki, co ja mam, i gdzie ja mam, zeby mama zabrała.... - kupili wycieczkę w dniu mojego wyjazdu, więc musiałam na odległość odpowiadać, co gdzie mam i co można ode mnie wziąć :
Basia A. skarżypyta . Zazdrościła (a proponowaliśmy jej wyjazd…).
Chusty się sprawdziły, ale w inny sposób – w autobusie gdy klima za mocno chłodziła. W Bangkoku jako okrycie ramion i innych części ciała w świątyni = zgodnie z zaleceniami pilotki i przewodniczki nie próbowałam.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Pogoda od przylotu, taka sobie. Wiadomo – gorąco ale chmurki, czasem nawet ciemne, zwiastujące deszcz. Chyba widać to na zdjęciach. Wszak to zakończenie pory suchej i gorącej a zaczyna się powoli pora deszczowa. Gdy pierwszego dnia szliśmy na „kolację na szczycie” to nawet kapało – niegroźnie. W nocy chyba popadał deszcz , o czym świadczyły kałuże. W ciągu dnia pogoda jednak coraz bardziej się klaruje w kierunku słońca. Na zdjęciach ludzie z parasolami to raczej od słońca. Długie rękawy i spodnie z nogawkami też nie z powodu zimna, he he...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnym punktem programu jest jedna z najczęściej odwiedzanych przez turystów świątynia Wat Po, która jest największym (80 000 m2) i najstarszym (pochodzi z XVI wieku) kompleksem świątyń w Bangkoku zwana też świątynią Leżącego Buddy lub Śpiącego Buddy. Za dużo tu nie napiszę bo kartki ze zwiedzania „po polsku” mi gdzieś wcięło więc tylko trochę ogólników.
To najpierw pójdziemy do Buddy Leżącego.
Budda ma 46 m długości i 15 m wysokości. Zgodnie z tradycją wyobraża on Buddę w trakcie przechodzenia w stan nirwany
Przed drzwiami świątyni znajduje się kosz z torbami, można do nich zapakować swoje buty gdyż do środka wchodzi się jednymi drzwiami, a wychodzi wyjściem z drugiej strony budynku, dzięki torbom nie musimy boso wracać się po buty.
No to wchodzimy i podziwiamy. Budda i wnętrze świątyni w różnych ujęciach.
Budda jest ogromny i nie mieści się w obiektywie, więc robimy zdjęcia „po kawałku”.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
I otoczenie Buddy.
Widoczki na zewnątrz.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
„Kiedy minie się stopy należy zwrócić uwagę na małe miseczki z monetami i ułożone wzdłuż ściany metalowe misy — skarbonki, jest ich 108. Za odpowiednią opłatą można zabrać małą miseczkę wypełnioną drobniakami i biorąc przykład z Tajów, do każdej metalowej misy wrzucić po jednej monecie. Ma to nam zapewnić pomyślność i szczęśliwe życie.”
Misy po prawej stronie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!