Idziemy zwiedzać Amsterdam, młodzi jeszcze tutaj nie byli, zdają się na moją mapkę którą uruchomiłam w swojej komórce.
Nic prostszego nie zrobiłam jak wpisałam centrum i plątaliśmy się tu i tam. Więcej jednak przesiedzieliśmy w knajpkach. Młodzi nie są tak ambitni w
zwiedzaniu jak ja. A moja mama, to jest najlepsza towarzyszka, świetnie dawała sobie radę. Ona to się ze mną ma.
Amsterdam to stolica i największe miasto w Holandii, położone na około 90 naturalnych i sztucznych wyspach. Nazywane jest też miastem grzegu. Znajduje się
tutaj dzielnica Czerwonych latarnii, czyli no wiecie Sex Shopy, kluby, oraz domy publiczne. Uznawany jest też za gejowską stolicę Europy.
Amsterdam słynie z licznych kanałów, których jest ponoć 160, łączących Amsterdam z morzem Północnym, oraz Renem.
Tu od razu uwaga dla nieprzywykłych turystów, takich jak my, bądź uważny i oglądaj się dobrze wokół siebie, rowerzyści są wszędzie i w najbardziej nieoczekiwanym
momencie możesz wpaść na szybko jadącego rowerzystę.
Nie będe się tutaj w żaden sposób rozpisywać, wrzucam tylko zdjęcia z miejsc które odwiedziliśmy.
Pogoda początkowo była ponura, na szczęście później wyszło na słońce.
Zardzewiałe rowery przykute grubymi łańcuchami do balustrad, mostków, drzew, słupów, ławek, to typowe obrazki Amsterdamu.
Dochodzimy do słynnego Placu Dam, jakoś szczególnego wrażenia na mnie nie zrobił. Mieści się na nim zlepek różnych budowli. To centralny plac miasta,
coś na kształt rynku. Prócz Pałacu Królewskiego, na Placu znajdziemy także gabinet figur woskowych Madame Tussaud, dom towarowy Bijenkorf oraz,
stojący na środku placu, Pomnik Pamięci Ofiar II Wojny Światowej.
Pałac Królewski, uznawany za najważniejszy zabytek holenderskiego Złotego Wieku. Obecnie pałac dynastii Orańskiej, która z balkonu macha
do zgromadzonych tłumów. Z prawej strony Pałacu Królewskiego znajduje się Nieuwe Kerk jeden z kościołów w Amsterdamie, w którym odbywają się zaprzysiężenia
władców Holandii (ostatnia w 2013 r. – króla Wilhelma Aleksandra, oraz śluby rodziny królewskiej (ostatni w 2002).
Idziemy dalej w bardziej ustronne miejsca.
Pomalutku Amsterdam zaczyna rozświetlać się milionem światełek.
Choinka z serduszkami na których, można było wypisać swoje świąteczne życzenia.
Dochodzimy do głównej starówki przy ulicy Damrak. Amsterdamskie domy stoją tutaj na dębowych palach, wbitych głęboko w podmokły, bagnisty grunt.
Miasto ma unikalną międzynarodową atmosferę, setki malowniczych uliczek, kanałów, amsterdamczyków na rowerach, to wszystko czego nie spotkasz u nas.
Ponoć jest tutaj więcej mostów niż w samej Wenecji.
Dochodzimy do dworca centralnego w Amsterdamie. To drugi pod względem wielkości dworzec w Holandii, po Utrecht Centraal. Piękny zabytkowy budynek
imponuje swoim wyglądem a przede wszystkim piękna fasadą. Z dworca rozpoczyna się również linia metra.
Bazylika św. Mikołaja, Kościół rzymskokatolicki, położony jest w centrum Starego Miasta i jest na liście zabytków.
I tutaj w tym miejscu, pada mi aparat fotograficzny i telefon komórkowy. Na szczęście udało się zwiedzić najważniejsze miejsca w centrum Amsterdamu.
Docieramy na dworzec centralny, kupujemy bilety i wracamy do Hagii. Co mogę na dzień dzisiejeszy powiedzieć na temat tego miasta, ma chyba swój urok.
Na pewno świąteczne oświetlenie nadały dodatkowego efektu. Polecam.
Przed nami drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, jedziemy nad morze do dzielnicy Hagii - Scheveningen.
Niestety zdjęcia wykonywane sa z telefonu, żeby nie było ciąg nieszczęść nas jedan nie oszczędza.
Mój Nikon padł................................. i nie wiedzieć co mu się stało.
Idąc w stronę promenady, mijamy 5-cio gwiazdkowy hotel Grand Amrath Kurhaus, który jest położony przy bulwarze.
Scheveningen kusi szeroką plażą, oraz molem długości 400 metrów. Na deptaku znajduje się wiele restauracji, serwujących świeżą rybkę, kawiarnii,
sklepików, oraz małe centrum handlowe.
Scheveningen Pier to jeden z najpopularniejszych obiektów rekreacyjno-imprezowych, oraz wizytówka kurortu. Molo, wchodzi w głąb Morza Północnego,
jego wysokość mierzy, aż 60 metrów, a widok z niego rozciąga się na blisko 17 kilometrów. Wstęp na samo molo jest bezpłatny, a wchodzić można codziennie
od godziny 10 rano. Kryty poczęści pasaż oferuje dla każdego coś interesującego, można zaopatrzyć się w upominki zakupione w specjalnych sklepach z pamiątkami.
Przy końca mola, znajduje się na oddzielnej platformie 40-metrowy "diabelski młyn".
Po zwiedzeniu, kawie, winku, jedziemy do centrum Hagii. Tam jesteśmy świadkiem jakiego zatrzymania, , a wręcz zglebowania na ziemi. Mnóstwo policji,
Kolejny dzień spędzamy w Rotterdamie. Jedziemy tam same, bo młodzi pracują.
Idziemy na pociąg, próbujemy kupić bilet w maszynie stojącej na peronie w Den Haag Moerwijk, okazuje się, że możemy tutaj tylko doładować OV-cheapkart,
bądź kupić bilet płacąc kartą.
A my ani karty, ani pomysłu co dalej
Pociąg już stoi na peronie, maszynista zauważa, że mamy problem, podchodzi do nas, tłumaczę mu o co chodzi, że posiadam tylko gotówkę, więc,
gestem ręki zaprasza nas do maszynowni przeprowadzając dalej do przedziału.
Informuje nas, że bilet kupimy na następnej stacji w kasie na dworcu centralnym Hagi, dokąd właśnie udajemy się za darmo.
Także jednym słowem trafiłyśmy na bardzo uprzejmego maszynistę.
W centralnej Hadze wysiadamy, kupujemy bilet i za pół godziny znajdujemy się w Rotterdamie. Kolej tutaj jeździ dosłownie co 20 minut.
Wysiadamy i z moją nawigacją uderzamy na zwiedzanie Rotterdamu. Za nim jednak nawigacja nas ukierunkowała, z lekka się gubimy, ale warto było.
Dochodzimy do stawu, po którym pływały rzadko spotykane kaczki, przynajmniej u nas.
Jak widać kaczory broniły swojego terytorium, ubaw miałyśmy tutaj po pachy.
Nastepnie idziemy już w kierunku centrum.
Dochodzimy do handlowej dzielny The Beurstraverse Mall. Ulica znajduje się poniżej poziomu ulicy w Coolsingel, to jedna z najdroższych ulic handlowych w Rotterdamie.
My nie skupiamy się na zakupach, gdyż w innym celu tutaj przyjechałyśmy.
Zobaczymy gdzie poprowadzi nas moja nawigacja. Na szczęście Rotterdam nie jest dużym miastem,
większość atrakcji znajdujących się w tym mieście znajduje się w centrum i okolicy. Miasto wyróżnia się nowoczesnym wyglądem, oryginalną architekturą,
niewiele znajdziemy tutaj zabytkowych obiektów.
A to słynny sklep
Musiałam Wam pokazać tego psa, co za cudowne zwierzę, to do dzisiaj mi się micha śmieje. Zaczęłam do niego mówić po polsku, i co się okazało, że pies jest z Polski
i doskonale pamięta nasz język. On po prostu chciał mnie w "zalizać" ............ On nie chciał iśc dalej z właścicielem, tylko ciągnął do nas.
Nasz zamiar jest taki, aby dojść do rzeki Nowa Moza i przejść po wiszącym moście Erasmusbrug.
Póki co dochodzimy do kanałów, po których pływają taxówki i autobusy wodne. Można zwiedzić największy port Europy, unikatowe zapory i podnoszone mosty.
W tle widzimy największy i najcięższy zwodzony most w Europie nad rzeką Nowa Moza. 6 września 1996 roku królowa Beatrycze dokonała jego otwarcia.
Erasmusbrug bo tak się nazywa most, łączy północne i południowe dzielnice Rotterdamu, a jego długość to 802 m, na 89-metrze fragment mostu jest zwodzony,
rozwiązanie to pozwoliło na przepuszczanie statków, które są zbyt duże, by mogły przepływać pod przęsłem głównym.
PLan jest taki, aby po nim przejść, ale brałam pod uwage kondycję mojej mamci, jednak spisała się na medal. Niestety z lekka nas tam przewiało czego skutkiem
było dość mocne grypsko, które rozwinęło się już w Polsce.
Amerykańska organizacja Council on Tall Buildings and Urban Habitat przyznała nagrody dla najlepszych wieżowców na świecie.
Między innymi nagrodzono cztery budynki wysokie, każdy na innym kontynencie, a Europejskim zwycięzcą został zprojektowany przez pracownię OMA De Rotterdam.
Jest to ten budynek poniżej po lewej stronie.
Ciemno się szybko robi, więc i nasze zwiedzanie kończymy. Jak na nasze mozliwości mając tylko telefon w ręku i kilka informacji doczytanych w internecie,
zwiedzanie poszło nam znakomicie.
Bez problemu docieramy na dworzec, bilety powrotne już mamy więc tylko pozostaje udać się na peron. Kolejnego dnia w południe wylatujemy.
Na godz 9:00 mamy zamówionego kierowcę, który za 90 eur zawiezie nas prosto na lotnisko z Hagi do Eindhoven.
Tym razem lot powrotny odbywa się bez problemów i lądujemy w Krakowie. Dziekuję za uwagę i pozdrawiam.
Megi, Rotterdam calkiem ładny. Kaczki mają sliczne kolory,ael fajnie uchwyciłaś jak krzyczą he he .
Amsterdam i Rotterdam jeszcze przede mną. Ten pierwszy znam tylko z lotniska
czyli wyjazd udany tylko te niepotrzebne przygody i jeszcze choróbsko na koniec . Ale tak jak ktoś napisał, limit przygód juz chyba wyczerpałaś na kilka lat, więc podróz do Kazachstanu będzie obfitował tylko w same miłe atrakcje
Dziekuję Nelciu, bilety do Kazachstanu mamy już kupione, będzie tutaj mała korekta na odliczance bo dokładnie wylatujemy 3 sierpnia. Czyli chyba 1-2 dni wcześniej.
Megi, te ciemne poranki to i dla mnie wiąż są masakrą, a już naście lat tu mieszkam. Ale za to czerwcowy zachód słońca na plaży o 23 jest magiczny.
Fajnie się ogląda własne, stare śmieci świeżymi oczami
Idziemy zwiedzać Amsterdam, młodzi jeszcze tutaj nie byli, zdają się na moją mapkę którą uruchomiłam w swojej komórce.
Nic prostszego nie zrobiłam jak wpisałam centrum i plątaliśmy się tu i tam. Więcej jednak przesiedzieliśmy w knajpkach. Młodzi nie są tak ambitni w
zwiedzaniu jak ja. A moja mama, to jest najlepsza towarzyszka, świetnie dawała sobie radę. Ona to się ze mną ma.
Amsterdam to stolica i największe miasto w Holandii, położone na około 90 naturalnych i sztucznych wyspach. Nazywane jest też miastem grzegu. Znajduje się
tutaj dzielnica Czerwonych latarnii, czyli no wiecie Sex Shopy, kluby, oraz domy publiczne. Uznawany jest też za gejowską stolicę Europy.
Amsterdam słynie z licznych kanałów, których jest ponoć 160, łączących Amsterdam z morzem Północnym, oraz Renem.
Tu od razu uwaga dla nieprzywykłych turystów, takich jak my, bądź uważny i oglądaj się dobrze wokół siebie, rowerzyści są wszędzie i w najbardziej nieoczekiwanym
momencie możesz wpaść na szybko jadącego rowerzystę.
Nie będe się tutaj w żaden sposób rozpisywać, wrzucam tylko zdjęcia z miejsc które odwiedziliśmy.
Pogoda początkowo była ponura, na szczęście później wyszło na słońce.
Zardzewiałe rowery przykute grubymi łańcuchami do balustrad, mostków, drzew, słupów, ławek, to typowe obrazki Amsterdamu.
Dochodzimy do słynnego Placu Dam, jakoś szczególnego wrażenia na mnie nie zrobił. Mieści się na nim zlepek różnych budowli. To centralny plac miasta,
coś na kształt rynku. Prócz Pałacu Królewskiego, na Placu znajdziemy także gabinet figur woskowych Madame Tussaud, dom towarowy Bijenkorf oraz,
stojący na środku placu, Pomnik Pamięci Ofiar II Wojny Światowej.
Pałac Królewski, uznawany za najważniejszy zabytek holenderskiego Złotego Wieku. Obecnie pałac dynastii Orańskiej, która z balkonu macha
do zgromadzonych tłumów. Z prawej strony Pałacu Królewskiego znajduje się Nieuwe Kerk jeden z kościołów w Amsterdamie, w którym odbywają się zaprzysiężenia
władców Holandii (ostatnia w 2013 r. – króla Wilhelma Aleksandra, oraz śluby rodziny królewskiej (ostatni w 2002).
Idziemy dalej w bardziej ustronne miejsca.
Pomalutku Amsterdam zaczyna rozświetlać się milionem światełek.
Choinka z serduszkami na których, można było wypisać swoje świąteczne życzenia.
Dochodzimy do głównej starówki przy ulicy Damrak. Amsterdamskie domy stoją tutaj na dębowych palach, wbitych głęboko w podmokły, bagnisty grunt.
Miasto ma unikalną międzynarodową atmosferę, setki malowniczych uliczek, kanałów, amsterdamczyków na rowerach, to wszystko czego nie spotkasz u nas.
Ponoć jest tutaj więcej mostów niż w samej Wenecji.
Dochodzimy do dworca centralnego w Amsterdamie. To drugi pod względem wielkości dworzec w Holandii, po Utrecht Centraal. Piękny zabytkowy budynek
imponuje swoim wyglądem a przede wszystkim piękna fasadą. Z dworca rozpoczyna się również linia metra.
Bazylika św. Mikołaja, Kościół rzymskokatolicki, położony jest w centrum Starego Miasta i jest na liście zabytków.
I tutaj w tym miejscu, pada mi aparat fotograficzny i telefon komórkowy. Na szczęście udało się zwiedzić najważniejsze miejsca w centrum Amsterdamu.
Docieramy na dworzec centralny, kupujemy bilety i wracamy do Hagii. Co mogę na dzień dzisiejeszy powiedzieć na temat tego miasta, ma chyba swój urok.
Na pewno świąteczne oświetlenie nadały dodatkowego efektu. Polecam.
W głównym holu trafiamy na koncert na pianinie.
megi zakopane
ale ciekawie ozdobiony rower he he
ciemność poranna o 8.30 ? też by mi było jakos dziwnie..
No trip no life
Przed nami drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, jedziemy nad morze do dzielnicy Hagii - Scheveningen.
Niestety zdjęcia wykonywane sa z telefonu, żeby nie było ciąg nieszczęść nas jedan nie oszczędza.
Mój Nikon padł................................. i nie wiedzieć co mu się stało.
Idąc w stronę promenady, mijamy 5-cio gwiazdkowy hotel Grand Amrath Kurhaus, który jest położony przy bulwarze.
Scheveningen kusi szeroką plażą, oraz molem długości 400 metrów. Na deptaku znajduje się wiele restauracji, serwujących świeżą rybkę, kawiarnii,
sklepików, oraz małe centrum handlowe.
Scheveningen Pier to jeden z najpopularniejszych obiektów rekreacyjno-imprezowych, oraz wizytówka kurortu. Molo, wchodzi w głąb Morza Północnego,
jego wysokość mierzy, aż 60 metrów, a widok z niego rozciąga się na blisko 17 kilometrów. Wstęp na samo molo jest bezpłatny, a wchodzić można codziennie
od godziny 10 rano. Kryty poczęści pasaż oferuje dla każdego coś interesującego, można zaopatrzyć się w upominki zakupione w specjalnych sklepach z pamiątkami.
Przy końca mola, znajduje się na oddzielnej platformie 40-metrowy "diabelski młyn".
Po zwiedzeniu, kawie, winku, jedziemy do centrum Hagii. Tam jesteśmy świadkiem jakiego zatrzymania, , a wręcz zglebowania na ziemi. Mnóstwo policji,
obstawy i gapiów.
megi zakopane
Całkiem ładna jest Haga
No trip no life
Megizak ale przygody was złapały . Limit chyba wyczerpany na parę lat
Kolejny dzień spędzamy w Rotterdamie. Jedziemy tam same, bo młodzi pracują.
Idziemy na pociąg, próbujemy kupić bilet w maszynie stojącej na peronie w Den Haag Moerwijk, okazuje się, że możemy tutaj tylko doładować OV-cheapkart,
bądź kupić bilet płacąc kartą.
A my ani karty, ani pomysłu co dalej
Pociąg już stoi na peronie, maszynista zauważa, że mamy problem, podchodzi do nas, tłumaczę mu o co chodzi, że posiadam tylko gotówkę, więc,
gestem ręki zaprasza nas do maszynowni przeprowadzając dalej do przedziału.
Informuje nas, że bilet kupimy na następnej stacji w kasie na dworcu centralnym Hagi, dokąd właśnie udajemy się za darmo.
Także jednym słowem trafiłyśmy na bardzo uprzejmego maszynistę.
W centralnej Hadze wysiadamy, kupujemy bilet i za pół godziny znajdujemy się w Rotterdamie. Kolej tutaj jeździ dosłownie co 20 minut.
Wysiadamy i z moją nawigacją uderzamy na zwiedzanie Rotterdamu. Za nim jednak nawigacja nas ukierunkowała, z lekka się gubimy, ale warto było.
Dochodzimy do stawu, po którym pływały rzadko spotykane kaczki, przynajmniej u nas.
Jak widać kaczory broniły swojego terytorium, ubaw miałyśmy tutaj po pachy.
Nastepnie idziemy już w kierunku centrum.
Dochodzimy do handlowej dzielny The Beurstraverse Mall. Ulica znajduje się poniżej poziomu ulicy w Coolsingel, to jedna z najdroższych ulic handlowych w Rotterdamie.
My nie skupiamy się na zakupach, gdyż w innym celu tutaj przyjechałyśmy.
Zobaczymy gdzie poprowadzi nas moja nawigacja. Na szczęście Rotterdam nie jest dużym miastem,
większość atrakcji znajdujących się w tym mieście znajduje się w centrum i okolicy. Miasto wyróżnia się nowoczesnym wyglądem, oryginalną architekturą,
niewiele znajdziemy tutaj zabytkowych obiektów.
A to słynny sklep
Musiałam Wam pokazać tego psa, co za cudowne zwierzę, to do dzisiaj mi się micha śmieje. Zaczęłam do niego mówić po polsku, i co się okazało, że pies jest z Polski
i doskonale pamięta nasz język. On po prostu chciał mnie w "zalizać" ............ On nie chciał iśc dalej z właścicielem, tylko ciągnął do nas.
Nasz zamiar jest taki, aby dojść do rzeki Nowa Moza i przejść po wiszącym moście Erasmusbrug.
Póki co dochodzimy do kanałów, po których pływają taxówki i autobusy wodne. Można zwiedzić największy port Europy, unikatowe zapory i podnoszone mosty.
W tle widzimy największy i najcięższy zwodzony most w Europie nad rzeką Nowa Moza. 6 września 1996 roku królowa Beatrycze dokonała jego otwarcia.
Erasmusbrug bo tak się nazywa most, łączy północne i południowe dzielnice Rotterdamu, a jego długość to 802 m, na 89-metrze fragment mostu jest zwodzony,
rozwiązanie to pozwoliło na przepuszczanie statków, które są zbyt duże, by mogły przepływać pod przęsłem głównym.
PLan jest taki, aby po nim przejść, ale brałam pod uwage kondycję mojej mamci, jednak spisała się na medal. Niestety z lekka nas tam przewiało czego skutkiem
było dość mocne grypsko, które rozwinęło się już w Polsce.
Amerykańska organizacja Council on Tall Buildings and Urban Habitat przyznała nagrody dla najlepszych wieżowców na świecie.
Między innymi nagrodzono cztery budynki wysokie, każdy na innym kontynencie, a Europejskim zwycięzcą został zprojektowany przez pracownię OMA De Rotterdam.
Jest to ten budynek poniżej po lewej stronie.
Ciemno się szybko robi, więc i nasze zwiedzanie kończymy. Jak na nasze mozliwości mając tylko telefon w ręku i kilka informacji doczytanych w internecie,
zwiedzanie poszło nam znakomicie.
Bez problemu docieramy na dworzec, bilety powrotne już mamy więc tylko pozostaje udać się na peron. Kolejnego dnia w południe wylatujemy.
Na godz 9:00 mamy zamówionego kierowcę, który za 90 eur zawiezie nas prosto na lotnisko z Hagi do Eindhoven.
Tym razem lot powrotny odbywa się bez problemów i lądujemy w Krakowie. Dziekuję za uwagę i pozdrawiam.
megi zakopane
Megi, Rotterdam calkiem ładny. Kaczki mają sliczne kolory,ael fajnie uchwyciłaś jak krzyczą he he .
Amsterdam i Rotterdam jeszcze przede mną. Ten pierwszy znam tylko z lotniska
czyli wyjazd udany tylko te niepotrzebne przygody i jeszcze choróbsko na koniec . Ale tak jak ktoś napisał, limit przygód juz chyba wyczerpałaś na kilka lat, więc podróz do Kazachstanu będzie obfitował tylko w same miłe atrakcje
dziękuje Megi
No trip no life
Dziekuję Nelciu, bilety do Kazachstanu mamy już kupione, będzie tutaj mała korekta na odliczance bo dokładnie wylatujemy 3 sierpnia. Czyli chyba 1-2 dni wcześniej.
Lecimy przez Kijów, oj będzie się działo
megi zakopane
Megizak dzieki za przybliżenie mi Holandi.
Byc może wybiorę się z rodzinką na święto kwiatów więc mam juz przewodnik po Amster i Rotterdamie