Zaległości nadrobione, lubię taki typ turystyki jaki przedstawiacie w tej relacji, są jakieś atrakcje turystyczne, ale i miejsca mniej komercyjne, zwykłe, gdzie po prostu żyją miejscowi. Hiszpania, czy Włochy, bez względu na konkretną destynację, są idealne do takiego rodzaju wyjazdu. Czekam na więcej
To teraz czas chyba na mój ulubiony dzień z wyjazdu
W zeszłym roku dzień po tym jak okropnie zesmażyłam się z koleżanką w Maspalomas, postanowiłyśmy odetchnąć nieco i ruszyć w góry. Wysokości nie małe, bo ponad 1000 mnpm więc liczyłyśmy na ulgę. Guzik prawda, też strasznie grzało Jednak bardzo się podobało a w związku z upałem nie dało rady zrobić wszystkiego (tym razem też nie, ale to już inna historia :D)
Jak już było niemal pewne, że pojedziemy, że ryanair nie odwołał akurat naszych lotów, to pojawił się następny mały problemik, który zachowałam dla siebie, aby nie denerwować rodziców
20 września, czyli niecały tydzień przed naszym wylotem tak właśnie wyglądał Cruz de Tejeda, gdzie się wybieraliśmy. KLIK
W każdym razie, po monitorowaniu komunikatów przez rząd wyspy, kontakt z departamentem turystyki okazuje się, że po kilku dniach ogień był całkowicie opanowany, lecz drogi jeszcze przez kilka dni były zamknięte, porządkowane. W drugim tygodniu decydujemy się pojechać w góry, jako że wszystko powinno być już otwarte, bezpieczne i przejezdne.
No to wio, pierwszy przystanek: Cruz de Tejeda. Po drodze mylimy raz drogę i GPS prowadzi nas trasami ekstremalnymi. Wąziutkie drogi, ostre podjazdy, ostre zakręty i tak dalej. Rok temu w to samo się wpakowaliśmy. Nie byliśmy jedyni, za nami ciągnął się drugi samochód z turystami.
To włąśnie nasi współpodróżnicy, spotkaliśmy się w końcu w Cruz de Tejeda i nasze drogi się rozjechały.
Po wyjechaniu na główną drogę zaczynamy zauważać efekty pożarów
Wjeżdżając do Cruz de Tejeda i kierując się w stronę Tejedy jest kilka miejsc parkingowych, ale można też przed krzyżem skręcić w prawo i jest duuży parking, oczywiście bezpłatny
Tutaj chyba były największy ogień co widać na każdym kroku. Wygląda to dość koszmarnie, ale pamiętajmy że to było ok 2 tygodni po pożarach, myślę że już teraz krajobraz wygląda zupełnie inaczej. Dla porównania powklejam zdjęcia z zeszłego roku
Cruz de Tejeda. Kiedyś wyznaczał geograficzny środek wyspy
Na miejscu wciąż śmierdziało spalenizną i syropkiem na kaszel - w końcu to są lasy piniowe
Pierwotny plan zakładał że pojedziemy teraz do Tejedy, ale plany są po to, aby je zmieniać. Jedziemy do Pico de Nieves (ok 1900 mnpm), zahaczając po drodze o inny punkt widokowy
Po jednej stronie drogi zieloniutko, po drugiej brązowo... W wielu miejscach można zauważyć granicę ognia
Ja z mamą zostaję na dole, na końcu drogi, a tata idzie na sam szczyt zrobić zdjęcia
Na GC jest wiele tras do wycieczek pieszych, zwłaszcza po górach Interioru, często te szlaki mają setki lat. Oznaczenia są dość sensowne chyba, jednak na żąden "spacer" się nie wybraliśmy
Na szczycie znajduje się baza wojskowa, cały czas działająca i ona była najbardziej zagrożona w trakcie pożaru, tam też chyba znajdował się sztab kryzysowy.
W każdym razie jedziemy na następny punkt widokowy Mirador Pico de los Pozos
Właśnie te trasy wycieczkowe są tymi jasnymi ścieżkami. Wszystko było już uporządkowane
Na miejscu budka dla obserwatora, nie wiadomo czy ze względu na pożary, czy z innego, jednak okolica była stale patrolowana
Jedziemy dalej: Roque Nublo, skała mgieł. Jedna z dwóch olbrzymich skał, która poniekąd jest symbolem wyspy.
Zaczynamy spacerm, auto zostawione standardowo na bezpłatnym parkingu, który był na początku szlaku. Turystycznie jest wyspa świetnie przygotowana, po drodze mijamy kilka miejsc... piknikowych w lesie, z ławeczkami, stolikami, koszami, grillami i łazienkami nawet
Do skały podobno 1,5km jednak to chyba było w linii prostej, bo szlakiem było na pewno więcej...
Po drodze spotykamy znane już groty i jaskinie
Dochodzimy niemal ... no właśnie, trudno określić. Pod skałę, na której znajduje się skała? Szybkie spojrzenie ile jeszcze... Niedużo ale trasa ekstremalna. Słońce grzało ładnie, ja miałam się oszczędzać, ale skoro rok temu nei byliśmy, to może warto? Szybka decyzja, idziemy w trójkę razem, na samiutką górę!
Była to wyczerpująca trasa,. ale daliośmy radę. Mieliśmy nawet odpuścić sobie Roque te Bentayga, ale skoro już przejeżdżamy ruż obok niego...
Ale na szczyt już nie wchodzimy. W zamian znaleźliśmy drzewo migdałowe (okolica Tejedy słynie z migdałów, podobno w lutym jak kwitną to jest to magiczne miejsce) i się posilamy kilkoma orzechami
NO i jesteśmy na najlepszej drodze do Tejedy, gdzie pierwsze co robimy, to idziemy coś zjeść. Idziemy w miejsce to samo co rok temu, niewielka knajpka. Pierwszy lokal po lewo idąc od stacji benzynowej do centrum miasteczka, z przepięknym widokiem ze stolików. Jedzenie bardzo dobre, jednak nas kupiono zimną wodą gazowaną podaną w kuflach, które dopiero co wyjęto z zamrażarki. Poezja!
To miasto ma coś wspólnego z krawiectwem, bo sporo jest maszyn do szycia ... na płotach, murkach itp Sama nazwa chyba na to wskazuje
Jak widać, tutaj już wcale nie widać zniszczeń, a jest to tak niedaleko od Cruz de Tejeda z początku posta
OStatni nasz przystanek to Artenara. Tam też znaleźliśmy swobodnie miejsce parkingowe i migdałowe
Wracając z wycieczki przejeżdżamy przez Teror, ale jeszcze tam wrócimy. W Tejedzie kupiliśmy miejscowe specjały, które poznałam rok temu. Cukiernia chyba jest jedna, na "głównej ulicy" od centrum do głównej drogi, gdzie każde ciastko kosztuje 1e.
Królują bezy, smaki migdałowe i anyżkowe. Nasz nr 1 to posiekane migdały w ciemnej czekoladzie
Roque Nublo z parkingu niezbyt forsowny, półgodzinny spacer pod sam szczyt – tak opisują drogę. Faktycznie część drogi jest łatwa, choć odcinki są bardziej wymagające. I idzie się chyba trochę dłużej niż pół godzinki.
Wychodząc z parkingu nie zdawałam sobie sprawy – jaki jest odcinek do przejścia. Mała lampka zaświeciła mi się jak Basia kazała zabrać czapki (od słońca) – na krótki spacerek. Początkowo łatwa ścieżka po jakiś 10 minutach napotkani Polacy z uśmiechem udzielili informacji, że jeszcze sporo przed nami. Potem parę odcinków stromszego podejścia po nierównych kamieniach wymagające chwycenia się czegoś lub podanej ręki. Ja musiałam uważać aby stając nieuważnie nie skręcić kolana (mam zerwane więzadła) – co było by bardzo nieprzyjemne, Basia też miała trochę osłabione mięśnie – ale mimo upału doszłyśmy i podziwiałyśmy widoki.
I chyba już po tej wycieczce można było stwierdzić, że jeśli do sanatorium – to tylko na Gran Canarię. Basia na pewno potwierdzi.
Wkleję jeszcze kilka zdjęć z tego pięknego miejsca.
Piękna katedra.
No trip no life
Katedra piękna, była na mojej liście miejsc , które muszę zobaczyć. Jednak widok z katedry niezapomniany. Na pewno tej atrakcji nie można pominąć.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Za dnia tak audytorium wygląda, sprzed roku zdjęcia
Katedra bardziej mi w oko wpadła
No trip no life
Zaległości nadrobione, lubię taki typ turystyki jaki przedstawiacie w tej relacji, są jakieś atrakcje turystyczne, ale i miejsca mniej komercyjne, zwykłe, gdzie po prostu żyją miejscowi. Hiszpania, czy Włochy, bez względu na konkretną destynację, są idealne do takiego rodzaju wyjazdu. Czekam na więcej
To teraz czas chyba na mój ulubiony dzień z wyjazdu
W zeszłym roku dzień po tym jak okropnie zesmażyłam się z koleżanką w Maspalomas, postanowiłyśmy odetchnąć nieco i ruszyć w góry. Wysokości nie małe, bo ponad 1000 mnpm więc liczyłyśmy na ulgę. Guzik prawda, też strasznie grzało Jednak bardzo się podobało a w związku z upałem nie dało rady zrobić wszystkiego (tym razem też nie, ale to już inna historia :D)
Jak już było niemal pewne, że pojedziemy, że ryanair nie odwołał akurat naszych lotów, to pojawił się następny mały problemik, który zachowałam dla siebie, aby nie denerwować rodziców
20 września, czyli niecały tydzień przed naszym wylotem tak właśnie wyglądał Cruz de Tejeda, gdzie się wybieraliśmy. KLIK
W każdym razie, po monitorowaniu komunikatów przez rząd wyspy, kontakt z departamentem turystyki okazuje się, że po kilku dniach ogień był całkowicie opanowany, lecz drogi jeszcze przez kilka dni były zamknięte, porządkowane. W drugim tygodniu decydujemy się pojechać w góry, jako że wszystko powinno być już otwarte, bezpieczne i przejezdne.
No to wio, pierwszy przystanek: Cruz de Tejeda. Po drodze mylimy raz drogę i GPS prowadzi nas trasami ekstremalnymi. Wąziutkie drogi, ostre podjazdy, ostre zakręty i tak dalej. Rok temu w to samo się wpakowaliśmy. Nie byliśmy jedyni, za nami ciągnął się drugi samochód z turystami.
To włąśnie nasi współpodróżnicy, spotkaliśmy się w końcu w Cruz de Tejeda i nasze drogi się rozjechały.
Po wyjechaniu na główną drogę zaczynamy zauważać efekty pożarów
Wjeżdżając do Cruz de Tejeda i kierując się w stronę Tejedy jest kilka miejsc parkingowych, ale można też przed krzyżem skręcić w prawo i jest duuży parking, oczywiście bezpłatny
Tutaj chyba były największy ogień co widać na każdym kroku. Wygląda to dość koszmarnie, ale pamiętajmy że to było ok 2 tygodni po pożarach, myślę że już teraz krajobraz wygląda zupełnie inaczej. Dla porównania powklejam zdjęcia z zeszłego roku
Cruz de Tejeda. Kiedyś wyznaczał geograficzny środek wyspy
Na miejscu wciąż śmierdziało spalenizną i syropkiem na kaszel - w końcu to są lasy piniowe
Pierwotny plan zakładał że pojedziemy teraz do Tejedy, ale plany są po to, aby je zmieniać. Jedziemy do Pico de Nieves (ok 1900 mnpm), zahaczając po drodze o inny punkt widokowy
Po jednej stronie drogi zieloniutko, po drugiej brązowo... W wielu miejscach można zauważyć granicę ognia
Ja z mamą zostaję na dole, na końcu drogi, a tata idzie na sam szczyt zrobić zdjęcia
Na GC jest wiele tras do wycieczek pieszych, zwłaszcza po górach Interioru, często te szlaki mają setki lat. Oznaczenia są dość sensowne chyba, jednak na żąden "spacer" się nie wybraliśmy
Na szczycie znajduje się baza wojskowa, cały czas działająca i ona była najbardziej zagrożona w trakcie pożaru, tam też chyba znajdował się sztab kryzysowy.
W każdym razie jedziemy na następny punkt widokowy Mirador Pico de los Pozos
Właśnie te trasy wycieczkowe są tymi jasnymi ścieżkami. Wszystko było już uporządkowane
Na miejscu budka dla obserwatora, nie wiadomo czy ze względu na pożary, czy z innego, jednak okolica była stale patrolowana
Jedziemy dalej: Roque Nublo, skała mgieł. Jedna z dwóch olbrzymich skał, która poniekąd jest symbolem wyspy.
Zaczynamy spacerm, auto zostawione standardowo na bezpłatnym parkingu, który był na początku szlaku. Turystycznie jest wyspa świetnie przygotowana, po drodze mijamy kilka miejsc... piknikowych w lesie, z ławeczkami, stolikami, koszami, grillami i łazienkami nawet
Do skały podobno 1,5km jednak to chyba było w linii prostej, bo szlakiem było na pewno więcej...
Po drodze spotykamy znane już groty i jaskinie
Dochodzimy niemal ... no właśnie, trudno określić. Pod skałę, na której znajduje się skała? Szybkie spojrzenie ile jeszcze... Niedużo ale trasa ekstremalna. Słońce grzało ładnie, ja miałam się oszczędzać, ale skoro rok temu nei byliśmy, to może warto? Szybka decyzja, idziemy w trójkę razem, na samiutką górę!
Była to wyczerpująca trasa,. ale daliośmy radę. Mieliśmy nawet odpuścić sobie Roque te Bentayga, ale skoro już przejeżdżamy ruż obok niego...
Ale na szczyt już nie wchodzimy. W zamian znaleźliśmy drzewo migdałowe (okolica Tejedy słynie z migdałów, podobno w lutym jak kwitną to jest to magiczne miejsce) i się posilamy kilkoma orzechami
NO i jesteśmy na najlepszej drodze do Tejedy, gdzie pierwsze co robimy, to idziemy coś zjeść. Idziemy w miejsce to samo co rok temu, niewielka knajpka. Pierwszy lokal po lewo idąc od stacji benzynowej do centrum miasteczka, z przepięknym widokiem ze stolików. Jedzenie bardzo dobre, jednak nas kupiono zimną wodą gazowaną podaną w kuflach, które dopiero co wyjęto z zamrażarki. Poezja!
To miasto ma coś wspólnego z krawiectwem, bo sporo jest maszyn do szycia ... na płotach, murkach itp Sama nazwa chyba na to wskazuje
Jak widać, tutaj już wcale nie widać zniszczeń, a jest to tak niedaleko od Cruz de Tejeda z początku posta
OStatni nasz przystanek to Artenara. Tam też znaleźliśmy swobodnie miejsce parkingowe i migdałowe
Wracając z wycieczki przejeżdżamy przez Teror, ale jeszcze tam wrócimy. W Tejedzie kupiliśmy miejscowe specjały, które poznałam rok temu. Cukiernia chyba jest jedna, na "głównej ulicy" od centrum do głównej drogi, gdzie każde ciastko kosztuje 1e.
Królują bezy, smaki migdałowe i anyżkowe. Nasz nr 1 to posiekane migdały w ciemnej czekoladzie
Potwierdzam, ciasteczka pyszne.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Widoczki przepiekne !! ale że ja łasuch jestem to i bezy przyciągnęły moją uwage he he wybrałabym migdałowe,anyżu nie lubię..
No trip no life
Nelcia, jak nie znasz języka, to czasem trudno stwierdzić jakie to ciastko
Roque Nublo z parkingu niezbyt forsowny, półgodzinny spacer pod sam szczyt – tak opisują drogę. Faktycznie część drogi jest łatwa, choć odcinki są bardziej wymagające. I idzie się chyba trochę dłużej niż pół godzinki.
Wychodząc z parkingu nie zdawałam sobie sprawy – jaki jest odcinek do przejścia. Mała lampka zaświeciła mi się jak Basia kazała zabrać czapki (od słońca) – na krótki spacerek. Początkowo łatwa ścieżka po jakiś 10 minutach napotkani Polacy z uśmiechem udzielili informacji, że jeszcze sporo przed nami. Potem parę odcinków stromszego podejścia po nierównych kamieniach wymagające chwycenia się czegoś lub podanej ręki. Ja musiałam uważać aby stając nieuważnie nie skręcić kolana (mam zerwane więzadła) – co było by bardzo nieprzyjemne, Basia też miała trochę osłabione mięśnie – ale mimo upału doszłyśmy i podziwiałyśmy widoki.
I chyba już po tej wycieczce można było stwierdzić, że jeśli do sanatorium – to tylko na Gran Canarię. Basia na pewno potwierdzi.
Wkleję jeszcze kilka zdjęć z tego pięknego miejsca.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!