Z tych małych miasteczek jedynym innym jest może San Miguel, albo nie innym, tylko wartym odwiedzenia wieczorem.
A to dlatego, że w tutejszym klasztorze odbywaję się występy, regionalne pokazy tańców i strojów. Atrakcja niedroga (5€ bilet) i moim zdaniem godna uwagi.
Zresztą filmik pokazuje to lepiej:
Sam kościół jest też dość ciekawy i okolice ... a w szczególności klasztorny cmentarz.
Niedaleko jest też grota Cova de Can Marca, którą mimo różnych opinii warto zobaczyć, bo jest to co by nie mówić największa i najładniejsza grota Ibizy.
Teraz jedziemy do miasteczka Portinatx, gdzie ma znajdować się piękna plaża. No cóż, tę plaże trzeba po prostu zobaczyć, bo nie chce mi sie komentować Samo miasteczko takie sobie, same hotele, jrdna uliczka ... norma Natomiast skaliste wybrzeże za miastem jast jak najbardziej godne uwagi.
Kawałek za miastem jest jakaś wieża obserwacyjna, więc jedziemy ją zobaczyć. Z pewnymi problemami trafiamy tam, bo jakiś inwestor kupił plac pod budowę hotelu razem z drogą do baszty
No to teraz pojedziemy do prawdziwego miasta pod wyzwaniem Antoniego
Parę widoczków na San Antonio z dalekości zwiastuje, że nie jest to zwykła "turystyczna dziura"
Jak widać pogoda w szczycie sezony taka sobie
Wjeżdżamy do miasta i widać, że nie jest to zwykła wiocha Miasto rozległe, ładnie położone, port, plaża, ludzi jak "mrówków" .... no i jak tu teraz zaparkować??? Parking płatny przy porcie full zajęty, jeździmy ulicami tam i spowrotem i za cholerę nie można trafić na wolne miejsce W końcu straciłem cierpliwośc i stanąłem na oznaczonym miejscu przy jakimś hoteliku.
Połaziliśmy parę godzin po mieście, miasto duże, ale raczej nie porywające architektonicznie. Ładne wybrzeże i wokół niego właśnie tętni życie.
Docieramy w końcu do najsłynniejszych knajp, gdzie żonka miała plan przyjechać na zachód słońca
Knajpy w dzień są nieczynne, ale na moje nieszczęście sklep firmowy w Cafe Del Mar był czynny
Idąc promenadą co chwile jakieś dzikie plażyczki ...
Psiarze muszą się tu mieć na baczności
Latarnia morska
Wracamy do samochodu, bo nic tu więcej w dzień nie zobaczymy. San Antoni, to dobra lokalizacja dla imprezowiczów ... i jest tu ludzi naprawdę dużo.
Na koniec usiedliśmy sobie w knajpce z widokiem na plażę coś przekąsić
I tu była niezła akcja. Obok nas przy stoliku siedział dwie młode Angielki i kończyły już swoją wyżerkę ... my zaczynaliśmy Po jedzeniu wzięły sobie jeszcze deser lodowy i po lampce wina ... i za jakiś czas poprosiły o rachunek. Rachunek przyniosła kelnerka w takim małym metalowym kieliszku. Nie obserwowałem ich, ale po pewnym czasie wstały, pożeglały się i pozdrowiły dziewczynę naganiającą klientów z promenady ... i poszły. Ta marketingówka spojrzała na ich stolik, ale spoko.
Za chwilę pojawiła się kelnerka i podniosła lament ... dziewczyny zabrały ten kieliszek z rachunkiem i nie zapłaciły. Kelnerka wybiegł przed lokal, ale ślad po Angielkach zaginął. Dostała ode mnie większy napiwek, bo płakała, że będzie musiał za ten rachunek sama zapłacić. Ot taka przygoda ... z angolkami :/
Tadzik,wybacz za jeszcze jeden "wtręt",odnośnie opisywanej sytuacji "z angielkami". Nasz znajomek obcykany turystycznie na maxa (sieć biur turystycznych w południowej Polsce) uprzedzał nas juz dawno o "numerze na niezapłacony rachunek". Kelnerzy widząc,że przy stolikach siedza turyśći,robia raban iż "ktos tam' nie zapłacił rachunku. "płacza i lamentuja',że teraz oni (kelnerzy) będa musieli pokryc koszt posiłku z własnej kieszeni,że straca pracę,itp. Szybko znajduja się ludzie dajacy bądź wieksze napiwki a czasem płacacy za "niezapłacony rachunek".
ponoc nigdy nie robi sie takich numerów gdy przy stolikach siedzą "lokalni"...
Wierząc,ze tym razem oszustkami były wspomniane angielki,pozdrawiam...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Z tych małych miasteczek jedynym innym jest może San Miguel, albo nie innym, tylko wartym odwiedzenia wieczorem.
A to dlatego, że w tutejszym klasztorze odbywaję się występy, regionalne pokazy tańców i strojów. Atrakcja niedroga (5€ bilet) i moim zdaniem godna uwagi.
Zresztą filmik pokazuje to lepiej:
Sam kościół jest też dość ciekawy i okolice ... a w szczególności klasztorny cmentarz.
Niedaleko jest też grota Cova de Can Marca, którą mimo różnych opinii warto zobaczyć, bo jest to co by nie mówić największa i najładniejsza grota Ibizy.
Szoł z kolorowymi wodospadami nie jest złe
No i filmik
Teraz jedziemy do miasteczka Portinatx, gdzie ma znajdować się piękna plaża. No cóż, tę plaże trzeba po prostu zobaczyć, bo nie chce mi sie komentować Samo miasteczko takie sobie, same hotele, jrdna uliczka ... norma
Natomiast skaliste wybrzeże za miastem jast jak najbardziej godne uwagi.
No i tradycyjnie filmik
Kawałek za miastem jest jakaś wieża obserwacyjna, więc jedziemy ją zobaczyć. Z pewnymi problemami trafiamy tam, bo jakiś inwestor kupił plac pod budowę hotelu razem z drogą do baszty
Jedziemy dalej do Cala de Xaraca zobaczyć w koncu jakąś naprawdę ładną plażę
Po drodze widoczki całkiem, całkiem
...heee, własnie w San Miguel byłem w maju 2011...
dla mnie miasteczko to..."turystyczna dziura" ; )
jaskinie również odwiedziliśmy a skałki i zatoczki na tej części wysepki mogą sie podobać...jesli ktoś lubi taki typ wybrzeża...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
No to powiem, że moim zdaniem na tle innych "turystycznych dziur" San Miquel wygląda całkiem nieźle
No to teraz pojedziemy do prawdziwego miasta pod wyzwaniem Antoniego
Parę widoczków na San Antonio z dalekości zwiastuje, że nie jest to zwykła "turystyczna dziura"
Jak widać pogoda w szczycie sezony taka sobie
Wjeżdżamy do miasta i widać, że nie jest to zwykła wiocha Miasto rozległe, ładnie położone, port, plaża, ludzi jak "mrówków" .... no i jak tu teraz zaparkować??? Parking płatny przy porcie full zajęty, jeździmy ulicami tam i spowrotem i za cholerę nie można trafić na wolne miejsce W końcu straciłem cierpliwośc i stanąłem na oznaczonym miejscu przy jakimś hoteliku.
Połaziliśmy parę godzin po mieście, miasto duże, ale raczej nie porywające architektonicznie. Ładne wybrzeże i wokół niego właśnie tętni życie.
Docieramy w końcu do najsłynniejszych knajp, gdzie żonka miała plan przyjechać na zachód słońca
Knajpy w dzień są nieczynne, ale na moje nieszczęście sklep firmowy w Cafe Del Mar był czynny
Idąc promenadą co chwile jakieś dzikie plażyczki ...
Psiarze muszą się tu mieć na baczności
Latarnia morska
Wracamy do samochodu, bo nic tu więcej w dzień nie zobaczymy.
San Antoni, to dobra lokalizacja dla imprezowiczów ... i jest tu ludzi naprawdę dużo.
Na koniec usiedliśmy sobie w knajpce z widokiem na plażę coś przekąsić
I tu była niezła akcja. Obok nas przy stoliku siedział dwie młode Angielki i kończyły już swoją wyżerkę ... my zaczynaliśmy Po jedzeniu wzięły sobie jeszcze deser lodowy i po lampce wina ... i za jakiś czas poprosiły o rachunek. Rachunek przyniosła kelnerka w takim małym metalowym kieliszku. Nie obserwowałem ich, ale po pewnym czasie wstały, pożeglały się i pozdrowiły dziewczynę naganiającą klientów z promenady ... i poszły. Ta marketingówka spojrzała na ich stolik, ale spoko.
Za chwilę pojawiła się kelnerka i podniosła lament ... dziewczyny zabrały ten kieliszek z rachunkiem i nie zapłaciły. Kelnerka wybiegł przed lokal, ale ślad po Angielkach zaginął.
Dostała ode mnie większy napiwek, bo płakała, że będzie musiał za ten rachunek sama zapłacić.
Ot taka przygoda ... z angolkami :/
A na podsumowanie proszę filmik
Tadzik,wybacz za jeszcze jeden "wtręt",odnośnie opisywanej sytuacji "z angielkami". Nasz znajomek obcykany turystycznie na maxa (sieć biur turystycznych w południowej Polsce) uprzedzał nas juz dawno o "numerze na niezapłacony rachunek". Kelnerzy widząc,że przy stolikach siedza turyśći,robia raban iż "ktos tam' nie zapłacił rachunku. "płacza i lamentuja',że teraz oni (kelnerzy) będa musieli pokryc koszt posiłku z własnej kieszeni,że straca pracę,itp. Szybko znajduja się ludzie dajacy bądź wieksze napiwki a czasem płacacy za "niezapłacony rachunek".
ponoc nigdy nie robi sie takich numerów gdy przy stolikach siedzą "lokalni"...
Wierząc,ze tym razem oszustkami były wspomniane angielki,pozdrawiam...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Hmmm ... to już nie wiem Radek co o tym myśleć
Może masz rację, a może ta kradzież była naprawdę ... teraz już straciłem pewność, ale wyglądało to naprawdę wiarygodnie.
A może zbyt łatwowierny jerstem, ale nic na to nie poradzę