..Wiem, że będę nudna ale w kwestii szczepień i malarone.. jestem zielona..
Iwusia, przeniosłam pytanie tutaj, by nie zaśmiecać wątku Sigmy. Nie wiem co w tym topiku pisali ludzie bo go nie czytałam, ale od siebie może powiem tak.... Staram się nie jeździć w porze deszczowej do krajów , w których wystepuje powazne zagrożenie malarią. Ani w porze deszczowej, ani w miesiącach granicznych. Bywało, że jednak jadąc do Amazonii i tak bez względu na porę lało ja z cebra, a komary gryzły jak szalone. Co wtedy? U mnie różnie... W ciagu 10 lat tylko raz wzięłam leki - wtedy gdy przewodnik mówił, że zagrożenie może być. W innych przypadkach przewodnicy mówili , że zagrozenia nie ma, malarii tu nigdy nie widziano - wtedy leku nie brałam, ale miałam go ze sobą. Gdyby cos się działo - dawka uderzeniowa. To było więc moje ryzyko. Każdy niestety sam to sobie rozważa czy warto... Ja wtedy często jeżdziłam do Ameryki Południowej a Lariam był naprawde koszmarnym lekiem.
W przypadku Gambii świadomie wybrałam porę suchą. Przypadków malarii tam dużo, więc to nie żarty tylko choroba , która zbiera każdego roku ofiary śmiertene. Jeśli więc rezygnujesz z wodnego safarii ze wzgledu na chorobe morska, to tym bardziej uważam by omijac porę mokrą w Gambii czy Senegalu by chronić zdrowie.
Jeśli jednak inaczej nie możesz, i jedziesz w okresie wystepowania komarów - to moim zdaniem malarone trzeba brać! Zwłaszcza jesli nie wyjeżdżasz w rejony objęte malarią zbyt często, nie musisz tego leku brać w kółko, jakims jednorazowym wypadem do Gambii czy Senegalu i wzięciem raz na jakis czas antymalaryku nie rozwalisz sobie zdrowia. A ryzykowac nie warto. Jesli bierzesz malarone , jest pora mokra - NIE WOLNO ZAPOMINAĆ o prewencji czyli ubrania z długim rękawami, spodnie, skarpetki plus repelenty oczywiście. Leki bowiem nie chronią w stu procentach, a często ci co biora antymalaryki zapominają o tym i potem zonk - bralem leki a malarię i tak złapałem. No bo przestałem chronić się przed ukąszeniami!
No to tyle moich dobrych rad Acha... na brytyjskim Forum Tripavisora mozna poczytac wątki o zagrożeniu gzem ludzkim w Gambii. Nieciekawa sprawa... brrr....
Nie mam wielkiego doświadczenia w tym temacie, ale pamiętam, gdy jechałem do Nigerii zrobiłem wszelkie obowiązkowe szczepienia ("zółta książeczka" była potrzena do wydania wizy i potem na granicy). Szczepiłem się na wszystko co możliwe: cholery i inne. Ciekawa sytuacja była z WZW, bo pomimo, że 2 lata wcześniej miałem pełne szczepienie, to po badaniu okazało się, że nie mam żadnych przeciwciał. Musiałem powtórzyć jeszcze raz WZW.
Co do malarone, to oczywiście brałem, przez prawie miesiąc (byłem w NG 3 tygodne). Ciekawą rzecz mi jednak powiedział lekarz z jednej z renomowanych warszawskich przychodni, że ten malarone zrobi mi większe spustoszenie wątroby niż samo ryzyko zachorowania na malarię. Z racji, że wyjazd był służbowy... na wszelki wypadek przyjmowałem malarone. Pudełko 12 szt jednak kosztowało 180zł...
Iwusia, przeniosłam pytanie tutaj, by nie zaśmiecać wątku Sigmy. Nie wiem co w tym topiku pisali ludzie bo go nie czytałam, ale od siebie może powiem tak.... Staram się nie jeździć w porze deszczowej do krajów , w których wystepuje powazne zagrożenie malarią. Ani w porze deszczowej, ani w miesiącach granicznych. Bywało, że jednak jadąc do Amazonii i tak bez względu na porę lało ja z cebra, a komary gryzły jak szalone. Co wtedy? U mnie różnie... W ciagu 10 lat tylko raz wzięłam leki - wtedy gdy przewodnik mówił, że zagrożenie może być. W innych przypadkach przewodnicy mówili , że zagrozenia nie ma, malarii tu nigdy nie widziano - wtedy leku nie brałam, ale miałam go ze sobą. Gdyby cos się działo - dawka uderzeniowa. To było więc moje ryzyko. Każdy niestety sam to sobie rozważa czy warto... Ja wtedy często jeżdziłam do Ameryki Południowej a Lariam był naprawde koszmarnym lekiem.
W przypadku Gambii świadomie wybrałam porę suchą. Przypadków malarii tam dużo, więc to nie żarty tylko choroba , która zbiera każdego roku ofiary śmiertene. Jeśli więc rezygnujesz z wodnego safarii ze wzgledu na chorobe morska, to tym bardziej uważam by omijac porę mokrą w Gambii czy Senegalu by chronić zdrowie.
Jeśli jednak inaczej nie możesz, i jedziesz w okresie wystepowania komarów - to moim zdaniem malarone trzeba brać! Zwłaszcza jesli nie wyjeżdżasz w rejony objęte malarią zbyt często, nie musisz tego leku brać w kółko, jakims jednorazowym wypadem do Gambii czy Senegalu i wzięciem raz na jakis czas antymalaryku nie rozwalisz sobie zdrowia. A ryzykowac nie warto. Jesli bierzesz malarone , jest pora mokra - NIE WOLNO ZAPOMINAĆ o prewencji czyli ubrania z długim rękawami, spodnie, skarpetki plus repelenty oczywiście. Leki bowiem nie chronią w stu procentach, a często ci co biora antymalaryki zapominają o tym i potem zonk - bralem leki a malarię i tak złapałem. No bo przestałem chronić się przed ukąszeniami!
No to tyle moich dobrych rad Acha... na brytyjskim Forum Tripavisora mozna poczytac wątki o zagrożeniu gzem ludzkim w Gambii. Nieciekawa sprawa... brrr....
Indy, Iwusia,
Nie mam wielkiego doświadczenia w tym temacie, ale pamiętam, gdy jechałem do Nigerii zrobiłem wszelkie obowiązkowe szczepienia ("zółta książeczka" była potrzena do wydania wizy i potem na granicy). Szczepiłem się na wszystko co możliwe: cholery i inne. Ciekawa sytuacja była z WZW, bo pomimo, że 2 lata wcześniej miałem pełne szczepienie, to po badaniu okazało się, że nie mam żadnych przeciwciał. Musiałem powtórzyć jeszcze raz WZW.
Co do malarone, to oczywiście brałem, przez prawie miesiąc (byłem w NG 3 tygodne). Ciekawą rzecz mi jednak powiedział lekarz z jednej z renomowanych warszawskich przychodni, że ten malarone zrobi mi większe spustoszenie wątroby niż samo ryzyko zachorowania na malarię. Z racji, że wyjazd był służbowy... na wszelki wypadek przyjmowałem malarone. Pudełko 12 szt jednak kosztowało 180zł...
Andrew, też tak słyszałam...i to, że lepiej mieć ze sobą na tzw. wszelki wypadek...
Iwona