Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Tak, wiem, że relacji z Tajlandii jest tu mnóstwo. Tak, domyślam się również, że niektórzy mają już dość czytania o niej.
Ale u nas dzisiaj spadł śnieg. Co prawda zrobiło się trochę cieplej niż było przez ostatnie kilka dni, ale i tak aura jest... mroźna.
Czas więc poprzeglądać zdjęcia i powspominać czasy, kiedy słoneczko przygrzewało. A takie rzeczy najlepiej robi się w towarzystwie I to miłym towarzystwie
Oooo będzie z jajem super !!
No trip no life
Joasiu- bardzo się cieszę na Twoją relację, piękne zdjęcia, a to jeziorko wygląda jak zaczarowane Kiedy byłaś w Tajlandii ? mogłabyś nam w skrócie napisać plan gdzie po kolei wypoczywałaś ? Mam nadzieję, że to nie jest bardzo prachochłonne, a zawsze fajniej się czyta relację kiedy wiadomo co będzie następnym punktem. Ułatwia to też plany tym, któzy dopiero jadą tam.
Super Tajlandiia zawsze mile widziana
basia35
Czy będzie z jajem, to się dopiero okaże Na ile wena pozwoli ;P
Koniczyna, pewnie, że mogę. Zahaczyliśmy w sumie o trzy miejsca, więc nie ma co się za bardzo rozpisywać na temat harmonogramu. Ale proszę uprzejmie, oto nasza historia Może kogoś ujmie
Tajlandia wyskoczyła nam dość nagle. Mieliśmy lecieć do Egiptu i udać się na rejs po Nilu. W końcu, bo pierwsze nieudane podejście miało miejsce blisko pięć lat temu. Na trzy dni przed naszym ówczesnym planowanym wylotem wybuchła egipska wiosna ludów. Wiadomo, co się wtedy działo, wyjazd odwołaliśmy. Tym razem mieliśmy już na pewno jechać. Już wszystko było potwierdzone, w rejonie w miarę spokojnie. Na miesiąc przed wyjazdem okazało się, że rejsu nie będzie. Możemy sobie za to w tejże samej cenie spędzić dwa tygodnie w hotelu w Hurghadzie. Dwa tygodnie w jednym miejscu - co to, to nie. Nie dla mnie take leżenie. Tym bardziej, że ja człowiek białoskóry (z ogromnym akcentem na biało) i już po dniu spędzonym na słońcu przypominam kolorystycznie świnkę Piggy. I nie, po kolejnych kilku dniach wcale nie jest lepiej Egipt odwołaliśmy, a jeszcze tego samego dnia mieliśmy bilety na samolot do Bangkoku. Termin niestety był sztywny, a więc i pora roku na wyjazd w tamten rejon nie najlepsza. Ale czy cokolwiek było w stanie mnie powstrzymać? Nie. A już na pewno nie "lekki" deszczyk
Plan wyjazdu (po wieeeeelu dyskusjach i zmianach) ostatecznie wyglądał następująco:
18.10 - wylot z Warszawy
19.10 - lądowanie w Bkk w godzinach porannych (jakoś krótko po 7 rano lądowaliśmy)
19-20.10 - zwiedzanie Bkk, nocny przejazd do Ao Nang
21-23.10 - zwiedzanie okolic Ao Nang
24.10 - transfer na Ko Lipe
24-28.10 korzystanie z wyspiarskiego życia
29.10 - transfer do Bkk
30.10 - zwiedzanie... miało być Ayuttaye, ale czemu do niego nie doszło, pewnie jeszcze wspomnę koło 2 w nocy wylot do domu
31.10 - lądowanie w Warszawie
To tak w telegraficznym skrócie
Zwiedzanie Bangkoku zaczęliśmy pewnie dość standardowo. Od przejazdu z lotniska do hostelu
Wybraliśmy opcję łączoną - naduliczno-drogową, a więc najpierw sky train, a potem tuk tuk. Mieszkaliśmy jaiś kwadrans spacerem od Khao San Road. Nie chcieliśmy mieszkać przy tejże ulicy z powodu gwaru, nazywając rzeczy delikatnie. A jednocześnie chcieliśmy być na tyle blisko, żeby w miarę szybko i sprawnie w dowolnej chwili się w tamte okolice przedostać. Wybór padł na Bewel Hostel. Pokoje czyste, schludne, z łazienką. Mieszkaliśmy w pokoju dwuosobowym, który mieścił się na samej górze. W pokoju łóżko plus mały stoliczek. Bez szafy żadnej. Na jedną-dwie noce wystarczające. Na dłuższy pobyt robi się kłopotliwie. Śniadanie wliczone w cenę, ale jest niewielkie. 3 kawałki chleba tostowego, do tego masełko, dżem. Woda, kawa i herbata dla gości hostelu są bez ograniczeń przez cały dzień.
Pierwszego dnia, po ponad dobie spędzonej w podróży, postanowiliśmy spokojnie rozpocząć zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszedł, oczywiście, Wielki Pałac. Połazilim, pozwiedzalim, zdjęcia porobilim i prawie żem padlim ze zmęczenia Jest tam gdzie łazić. Nie sądziłam, że aż tyle tego. Ale naganiaczy i naciągaczy przy bramie nie spotkaliśmy A byłam przygotowana :>
Po wyjściu z pałacu udaliśmy się jeszcze do Wat Po (bo jak szaleć to szaleć), żeby zobaczyć leżącego buddę. Duży pan, nie ma co. Tylko stópek od spodu nie mieliśmy okazji obejrzeć, bo w remoncie były :/ A tak mi się te wzorki na nich podobały jak zdjęcia oglądałam Cóż, trzeba będzie kiedyś powrócić
Stamtąd udaliśmy się już nad rzekę, żeby sprawdzić, czy Wat Arun dalej w remoncie. Tak, dalej. Postanowiliśmy więc tylko coś zjeść i tramwajem wrócić w nasze okolice.
Ja chętnie wciągne kolejną azjatycko-tajską relacje - lubię i tyle .... joasiamac pisz , a czytelnicy się znajdą
Też z chęcią i wielką przyjemnością wciągnę ale Bkk sobie odciągnę
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Jestem i ja.
Tajka nigdy za wiele
Jak będzie chang to wbijam