Zakropiłam oczka... po 2 godzinach walenia w nie armatami, należy im się.
Jeszcze trochę popłakują, ale to chyba z radości. Niech sobie płaczą, ja będę pisała. Nazywam się Kasia i mieszkam na tej skorupce, którą Kienia nazwała MAU. Ja najpierw nazywałam ją MUR, bo według ISO 4217 tutejsza waluta nosi kod MUR. Ale potem przechrzciłam ci ją na MRU, bo ładniej brzmi... i na bilecie tak właśnie stoi.
No dobra, armaty obejrzałam WSZYSTKIE. Wypełniłaś nam tu Kieniu, mimo wszystko ponad 50 stron materiałem, który mnie osobiście, przykuł uwagę z siłą... cyklonu?
Oprócz przepięknie skomponowanych, wykadrowanych i technicznie bez zarzutu zdjęciach (jak będziesz duża, fotografem zostaniesz!), postarałaś się o dostarczenie mnóstwa użytecznych informacji. Jestem Ci wdzięczna za obiektywność i bezpretensjonalny styl, jakiego używasz, w celu jak najrzetelniejszego przekazania uchwyconych zdarzeń, miejsc, widoków, twarzy i emocji.
Niełatwo zrealizować podobne sprawozdanie, bez narzucania własnego punktu siedzenia. Udało Ci się zainteresować mnóstwo osób, które nie miały jeszcze okazji tutaj przyjechać. A mnie udało się dzięki twojej relacji, zadać sobie wiele pytań, pomiędzy innymi, jak Polacy widzą ten kraj i jak odbierają tutejsze życie z perspektywy hotelowych gości? Zwróciłaś uwagę na szczegóły, które będą mi pomocne w mojej pracy. Mam ogromne szczęście pomagać polskim podróżnikom w odkrywaniu tajemnic Mauritiusa. Staram się robić to jak najlepiej. Stale poszukuję nowych źródeł wiedzy o przeszłości i teraźniejszości tego niesamowitego skrawka ziemi. Zastanawia mnie, co po takiej podróży mogłabym Ci jeszcze zaproponować... oh, jest tego trochę Poszłybyśmy na pewno zjeść coś do Chińczyka, gdzie obrus trochę się do łokci klei... za to jego « mine frite » palce lizać! Albo na « bouletki » na plaży w Baie de Tamarin, tam są najlepsze!
Walnęłybyśmy po jednym (rumie z imbirem) i dały resztki buletek psom. Psy błąkające, potulne jak owieczki. Bezdomne - głodne, za płotem – najedzone udają. Ludzie źli nie są, ale pies swoje miejsce znać ma. Welcome in Africa... Wprosiłybyśmy się jeszcze na hinduskie wesele, ubrały w saree... pisać by można jeszcze długo.
Acha, « urokliwa zatoczka » o której piszesz na początku to Kite Lagoon, bardzo popularne miejsce spotkania wszystkich kite'owców na południu wyspy. Tutaj znajdują się wszystkie szkółki nauki kitesurfingu, co wyjaśnia wszechobecny na plaży język rosyjski. Słyszy się też wiele angielskiego, niemieckiego i chińskiego. No i ja po polsku mówię! Światowej renomy znaczki to nie POST OFFICE, ale Bleu Penny i Red Penny. A do wody, bezdyskusyjnie urocze, plastikowe buciki nakładać proszę! Inwestycja na pewno się zwróci bo głowa spokojna, na rybę-kamień można nadepnąć, a bez butów bieda gotowa. Zdarza się to rzadko, ale ryzyko « zero » nie istnieje. Ryba, w końcu u siebie w wodzie mieszka, co nie? Gostek o nazwisku Seewoosagur Ramgoolam uważany jest za ojca narodu, tyle dużo dobrego tutaj zrobił, że ciągle nazywają go « wujkiem, Chacha ». Jemu zawdzięczamy bezpłatną szkołę, bezpłatną opiekę zdrowotną. Przez całe życie walczył o emancypację Maurytyjczyków, dlatego tyle ulic i budynków nosi dzisiaj jego imię.
Dobra, bedzie.
Nie po to piszę to wszystko, żeby uzupełniać Twoją relację. Jakoś tak wyszło. Chodzi o to, że dobrze wiedzieć, że w Ambre szklanki pozostawiają do życzenia Nie, no wygłupiam się!
Cieszę się niezmiernie, że ktoś potrafił docenić prostotę księżycowego pejzażu, czarnych kamołów na plaży, brudnej wody przy brzegu, śmierdzących alg i umierającego koralu. To taki nasz raj. Trochę inny niż ten na pocztówkach. Mogę jeszcze wytoczyć 50 stonicowy proces wzrostowi temperatury oceanu i zanieczyszczeniu wód przybrzeżnych (również z powodu źle prowadzonej turystyki), na temat niszenia bariery koralowej... ale po co? Mauritius ma swój czar i tajemnice. Mauritius wciąż się podoba. Mauritius długo jeszcze pozostanie egzotyczną destynacją z uśmiechniętymi, brązowymi buziami. I tak trzymać!
Jakie tam zaproszenie... jak ktoś zadecydował, to i tak przyjedzie. Czytam i czytam te Wasze relacje. Dużo tej nocy nie spałam. Bepi, Apisek, Nelcia. Każda inna, przy każdej oczy wyłażą z orbit. Ludziska, wy lepiej już znacie każdy hotel niż jakikolwiek tour operator! To niesamowite, właśnie ta różnorodność sprojrzeń, stylów i oczekiwań każdego z osobna jest bezcenna. Kocham Wasze relacje.
Piękne wakacje! Wyspa nieco podobna do Seszeli (palemki, żółwie, zieleń, plaże, Hindusi), ale i różna od nich (mniej spektakularnych skał na wybrzeżu, więcej gór). Z pewnoćią warto tam pojechać. Pozdrawiam.
Puma, Mauritius - KONIECZNIE !!!
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
Super relacja
basia35
Zakropiłam oczka... po 2 godzinach walenia w nie armatami, należy im się.
Jeszcze trochę popłakują, ale to chyba z radości. Niech sobie płaczą, ja będę pisała.
Nazywam się Kasia i mieszkam na tej skorupce, którą Kienia nazwała MAU. Ja najpierw nazywałam ją MUR, bo według ISO 4217 tutejsza waluta nosi kod MUR. Ale potem przechrzciłam ci ją na MRU, bo ładniej brzmi... i na bilecie tak właśnie stoi.
No dobra, armaty obejrzałam WSZYSTKIE. Wypełniłaś nam tu Kieniu, mimo wszystko ponad 50 stron materiałem, który mnie osobiście, przykuł uwagę z siłą... cyklonu?
Oprócz przepięknie skomponowanych, wykadrowanych i technicznie bez zarzutu zdjęciach (jak będziesz duża, fotografem zostaniesz!), postarałaś się o dostarczenie mnóstwa użytecznych informacji. Jestem Ci wdzięczna za obiektywność i bezpretensjonalny styl, jakiego używasz, w celu jak najrzetelniejszego przekazania uchwyconych zdarzeń, miejsc, widoków, twarzy i emocji.
Niełatwo zrealizować podobne sprawozdanie, bez narzucania własnego punktu siedzenia. Udało Ci się zainteresować mnóstwo osób, które nie miały jeszcze okazji tutaj przyjechać. A mnie udało się dzięki twojej relacji, zadać sobie wiele pytań, pomiędzy innymi, jak Polacy widzą ten kraj i jak odbierają tutejsze życie z perspektywy hotelowych gości? Zwróciłaś uwagę na szczegóły, które będą mi pomocne w mojej pracy. Mam ogromne szczęście pomagać polskim podróżnikom w odkrywaniu tajemnic Mauritiusa. Staram się robić to jak najlepiej. Stale poszukuję nowych źródeł wiedzy o przeszłości i teraźniejszości tego niesamowitego skrawka ziemi. Zastanawia mnie, co po takiej podróży mogłabym Ci jeszcze zaproponować... oh, jest tego trochę Poszłybyśmy na pewno zjeść coś do Chińczyka, gdzie obrus trochę się do łokci klei... za to jego « mine frite » palce lizać! Albo na « bouletki » na plaży w Baie de Tamarin, tam są najlepsze!
Walnęłybyśmy po jednym (rumie z imbirem) i dały resztki buletek psom. Psy błąkające, potulne jak owieczki. Bezdomne - głodne, za płotem – najedzone udają. Ludzie źli nie są, ale pies swoje miejsce znać ma. Welcome in Africa... Wprosiłybyśmy się jeszcze na hinduskie wesele, ubrały w saree... pisać by można jeszcze długo.
Acha, « urokliwa zatoczka » o której piszesz na początku to Kite Lagoon, bardzo popularne miejsce spotkania wszystkich kite'owców na południu wyspy. Tutaj znajdują się wszystkie szkółki nauki kitesurfingu, co wyjaśnia wszechobecny na plaży język rosyjski. Słyszy się też wiele angielskiego, niemieckiego i chińskiego. No i ja po polsku mówię! Światowej renomy znaczki to nie POST OFFICE, ale Bleu Penny i Red Penny. A do wody, bezdyskusyjnie urocze, plastikowe buciki nakładać proszę! Inwestycja na pewno się zwróci bo głowa spokojna, na rybę-kamień można nadepnąć, a bez butów bieda gotowa. Zdarza się to rzadko, ale ryzyko « zero » nie istnieje. Ryba, w końcu u siebie w wodzie mieszka, co nie? Gostek o nazwisku Seewoosagur Ramgoolam uważany jest za ojca narodu, tyle dużo dobrego tutaj zrobił, że ciągle nazywają go « wujkiem, Chacha ». Jemu zawdzięczamy bezpłatną szkołę, bezpłatną opiekę zdrowotną. Przez całe życie walczył o emancypację Maurytyjczyków, dlatego tyle ulic i budynków nosi dzisiaj jego imię.
Dobra, bedzie.
Nie po to piszę to wszystko, żeby uzupełniać Twoją relację. Jakoś tak wyszło. Chodzi o to, że dobrze wiedzieć, że w Ambre szklanki pozostawiają do życzenia Nie, no wygłupiam się!
Cieszę się niezmiernie, że ktoś potrafił docenić prostotę księżycowego pejzażu, czarnych kamołów na plaży, brudnej wody przy brzegu, śmierdzących alg i umierającego koralu. To taki nasz raj. Trochę inny niż ten na pocztówkach. Mogę jeszcze wytoczyć 50 stonicowy proces wzrostowi temperatury oceanu i zanieczyszczeniu wód przybrzeżnych (również z powodu źle prowadzonej turystyki), na temat niszenia bariery koralowej... ale po co? Mauritius ma swój czar i tajemnice. Mauritius wciąż się podoba. Mauritius długo jeszcze pozostanie egzotyczną destynacją z uśmiechniętymi, brązowymi buziami. I tak trzymać!
Dziękuję Kieniu.
Kasia
Kasia chyba właśnie zaprosiła nas na Mauritius
Jak nam przyjdzie do głowy kolejna wizyta na MRU , będziemy Ciebie szukać.
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
Jakie tam zaproszenie... jak ktoś zadecydował, to i tak przyjedzie.
Czytam i czytam te Wasze relacje. Dużo tej nocy nie spałam. Bepi, Apisek, Nelcia. Każda inna, przy każdej oczy wyłażą z orbit. Ludziska, wy lepiej już znacie każdy hotel niż jakikolwiek tour operator! To niesamowite, właśnie ta różnorodność sprojrzeń, stylów i oczekiwań każdego z osobna jest bezcenna. Kocham Wasze relacje.
Kasia
Jak lubię czytać te relacje.
Zwłaszcza w ponure jesienne dni
Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku!
Kieni przewagą w relacji z Mru są armaty .... w życiu człowiek by się nie dowiedział , że można tam po to jechać , nie ma to tamto
No to wszystkiego co najlepsze na ten Nowy Rok! Aby był lepszy od tego poprzedniego
Przesyłam zimowy pejzaż prosto z MRU
Kasia
Kasia przepiękne to zdjęcie które wrzuciłaś
To nie żaden fotomontaż?
Jaka pogoda u Was w grudniu?
"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney
Piękne wakacje! Wyspa nieco podobna do Seszeli (palemki, żółwie, zieleń, plaże, Hindusi), ale i różna od nich (mniej spektakularnych skał na wybrzeżu, więcej gór). Z pewnoćią warto tam pojechać. Pozdrawiam.