Po dotarciu na lotnisko BRU ( Zaventem) cały czas spędzamy na ostatnim piętrze przy Pizza Hut , nie chcę za bardzo łazikować po tym lotnisku , szczególnie w strafie przylotów , szczerze mówiąc bo BRU to jedyne lotnisko które ma połączenia z Siera Leone i Nigerią, Gwineą codziennie przylatują tam samoloty z rejonów zagrożonych ebolą , sprawdzam sobie bo właśnie tego dnia trzy takowe loty przylatują , więc już sama mam shizy ..ebolowe ... Na Zanzibarze nie było dnia aby człowiek o tym pomyślal, tylko relaks , tutaj w Europie media tak nakręcają człowieka że głupieje zamiast myśleć rozsądnie .
Bagaże odprawione niestety tylko 20 kg + 6 kg podręczny , dostajemy bilety przy oknie , supcio ,kupujemy kilka piwek na zabicie nudy, czekamy w naszym gate a tam tylko kilkanaście osób co jest grane ? czyżby samolot leciał prawie pusty ? eboli ludziska się wystraszyli czy jak . Pakujemy sie do samolotu a tu większość miejsc zajęta , zamiast Jetairfly mamy linie Arke fly które przyleciały z Amsterdamu , samolot pełniutki ! dosłownie kilka wolnych miejsc. Rozkład siedzeń 2-4-2 .
Lot trwa ok 9 godzin , nie śpię ani minuty, tak już mam w samolocie, odliczam z nudów minuty kiedy przyniosę jakie jedzonko aby zająć czas , pierwszy posiłek jeszcze w miarę jakiś zjadliwy ryż z kurczakiem ,i owoce ale omlet poranny jest tak obleśny w smaku że nie daję rady go zjeść, dobrze że na lotnisku wciełam kilka kabanosów Mało tego ..do omletu dali dwie kromki takiego babko-chleba słodkiego z rodzynkami , no masakra jakaś, mogliby chociaz jaką zwykłą bułę z masłem dać a nie chleb z rodzynkami na słodko a fujj ! do tego kilka razy w trakcie lotu napoje kawa, herbata, napoje zimne, woda, cola, soki itp. Nie lubię jedzonka samolotowego ale z moich wszystkich lotów Arke fly podał najbardziej sztuczne i obrzydliwe żarełko samolotowe. Siedzimy i grymasimy, Roberto stwierdza że On chce tylko Emiratesami i Malesianami latać buheee , normalnie sodówka mu już bije do głowy
Około godziny 8.00 rano lądujemy na Zanzibarze, ( czas + 2 godz do przodu w stosunku do PL zimą) z okna przy lądowaniu widać gęsto zabudowane i bidne chatki , jakoś tak mało ciekawe i rajskie widoczki z góry, nawet aparatu nie chciało mi się wyciagnąć takiego lenia miałam.
Wchodzimy na lotnisko i zaczyna sie gehenna wizowa. Lotnisko oczywiście bez klimy, mega obskurne , najbrzydsze na jakim byłam do tej pory (nowe lotnisko jest w trakcie budowy ) . Wypełniamy jakieś 2 długie i szczegółowe wnioski wizowe na kolanie, bo pomieszczenie małe , nie ma na czym pisać ani gdzie usiąść w tym upale , pot się leje z czoła, ogromny haos i zamieszanie, najpierw trzeba sie kierowac do kolejki do okienka zakupu wizy 50$ od osoby, lepiej mieć zgodne bo z wydawaniem reszty różnie bywa, zaś euro traktują jak dolara dla nich 50 euro to 50$, więc warto mieć zgodne dolce. Po zakupie wizy należy z tym kwitkiem iść do drugiego okienka gdzie procedura trwa wieczność , tam skanują palce każdej ręki, kciuki, kamerką -kólką skanują, następnie drukują wizy ze zdjęciem na całą stronę paszportu, masakra, trochę się wystraszyłam bo większość ludzi miała zjęcia legitymacyjne ze sobą i wklejane do wizy , my nie , ale spoko przyjęli wniosek wizowy bez tych zdjęć. Po prawie godzinie wkońcu bagaże mamy w rękach i już wypatrujemy naszego drivera który ma nasze nazwiska na kartonie wypisane. Juhu ! wakacje czas zacząć
basia35
Bepi ja najbardziej jestem oczarowana tym pierwszym hotelem jestem bardzo ciekawa dlaczego nie jest numerem 1?
Po dotarciu na lotnisko BRU ( Zaventem) cały czas spędzamy na ostatnim piętrze przy Pizza Hut , nie chcę za bardzo łazikować po tym lotnisku , szczególnie w strafie przylotów , szczerze mówiąc bo BRU to jedyne lotnisko które ma połączenia z Siera Leone i Nigerią, Gwineą codziennie przylatują tam samoloty z rejonów zagrożonych ebolą , sprawdzam sobie bo właśnie tego dnia trzy takowe loty przylatują , więc już sama mam shizy ..ebolowe ... Na Zanzibarze nie było dnia aby człowiek o tym pomyślal, tylko relaks , tutaj w Europie media tak nakręcają człowieka że głupieje zamiast myśleć rozsądnie .
Bagaże odprawione niestety tylko 20 kg + 6 kg podręczny , dostajemy bilety przy oknie , supcio ,kupujemy kilka piwek na zabicie nudy, czekamy w naszym gate a tam tylko kilkanaście osób co jest grane ? czyżby samolot leciał prawie pusty ? eboli ludziska się wystraszyli czy jak . Pakujemy sie do samolotu a tu większość miejsc zajęta , zamiast Jetairfly mamy linie Arke fly które przyleciały z Amsterdamu , samolot pełniutki ! dosłownie kilka wolnych miejsc. Rozkład siedzeń 2-4-2 .
Lot trwa ok 9 godzin , nie śpię ani minuty, tak już mam w samolocie, odliczam z nudów minuty kiedy przyniosę jakie jedzonko aby zająć czas , pierwszy posiłek jeszcze w miarę jakiś zjadliwy ryż z kurczakiem ,i owoce ale omlet poranny jest tak obleśny w smaku że nie daję rady go zjeść, dobrze że na lotnisku wciełam kilka kabanosów Mało tego ..do omletu dali dwie kromki takiego babko-chleba słodkiego z rodzynkami , no masakra jakaś, mogliby chociaz jaką zwykłą bułę z masłem dać a nie chleb z rodzynkami na słodko a fujj ! do tego kilka razy w trakcie lotu napoje kawa, herbata, napoje zimne, woda, cola, soki itp. Nie lubię jedzonka samolotowego ale z moich wszystkich lotów Arke fly podał najbardziej sztuczne i obrzydliwe żarełko samolotowe. Siedzimy i grymasimy, Roberto stwierdza że On chce tylko Emiratesami i Malesianami latać buheee , normalnie sodówka mu już bije do głowy
Około godziny 8.00 rano lądujemy na Zanzibarze, ( czas + 2 godz do przodu w stosunku do PL zimą) z okna przy lądowaniu widać gęsto zabudowane i bidne chatki , jakoś tak mało ciekawe i rajskie widoczki z góry, nawet aparatu nie chciało mi się wyciagnąć takiego lenia miałam.
Wchodzimy na lotnisko i zaczyna sie gehenna wizowa. Lotnisko oczywiście bez klimy, mega obskurne , najbrzydsze na jakim byłam do tej pory (nowe lotnisko jest w trakcie budowy ) . Wypełniamy jakieś 2 długie i szczegółowe wnioski wizowe na kolanie, bo pomieszczenie małe , nie ma na czym pisać ani gdzie usiąść w tym upale , pot się leje z czoła, ogromny haos i zamieszanie, najpierw trzeba sie kierowac do kolejki do okienka zakupu wizy 50$ od osoby, lepiej mieć zgodne bo z wydawaniem reszty różnie bywa, zaś euro traktują jak dolara dla nich 50 euro to 50$, więc warto mieć zgodne dolce. Po zakupie wizy należy z tym kwitkiem iść do drugiego okienka gdzie procedura trwa wieczność , tam skanują palce każdej ręki, kciuki, kamerką -kólką skanują, następnie drukują wizy ze zdjęciem na całą stronę paszportu, masakra, trochę się wystraszyłam bo większość ludzi miała zjęcia legitymacyjne ze sobą i wklejane do wizy , my nie , ale spoko przyjęli wniosek wizowy bez tych zdjęć. Po prawie godzinie wkońcu bagaże mamy w rękach i już wypatrujemy naszego drivera który ma nasze nazwiska na kartonie wypisane. Juhu ! wakacje czas zacząć
No to jedziemyyyy
Jestem jestem i ja
To i ja rzucę okiem na Zanzi(barek)
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
jupi
bepi, bepi sobie nie mysl, ze mnie tu nie ma. Wiem z gory, ze bedzie nie po mojemu, ale ze bedzie tresciwie i fajnie inaczej.
Moje Pstrykanie i nie tylko
Bepi w końcu jak tam było,na lotnisku, pytali o te żółte książeczki? Sprawdzali szczepenia na żółtą febrę?
Bardzo się cieszę na Twoją relacje
A propos szczepień, moim zdaniem warto się zaszczepić, przede wszyskim dla własnego dobra.
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/